W ramach FRD mają być gromadzone i inwestowane pieniądze na łatanie dziury w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, wynikającej m.in. ze starzenia się społeczeństwa.

Do Funduszu trafia 0,35 proc. naszych pensji. Nie obniżają zapisywanego na koncie kapitału ani nie mają wpływu na wysokość emerytury. Są bowiem przekazywane jako dotacja z FUS.

FRD miał też otrzymywać nadwyżki z FUS i część wpływów z prywatyzacji, ale nadwyżek nigdy w FUS nie było, a Skarb Państwa mógł, ale nie musiał go wspierać. Zmieniła to nowela ustawy, która weszła w życie 1 stycznia (choć prezydent podpisał ją 22 stycznia tego roku). Zobowiązuje ona Skarb Państwa do przekazywania FRD 40 proc. przychodów ze sprzedaży majątku, pomniejszonych o kwoty obowiązkowych odpisów na Fundusz Reprywatyzacji (wynosi 5 proc).

Pozyskane z prywatyzacji środki mają zgodnie z nowelą ustawy być lokowane w papiery skarbowe. O innych kierunkach inwestycji decyzję będą podejmować wspólnie ministrowie pracy i finansów. Dotąd FRD obowiązywały ustawowe limity inwestycji, bardziej restrykcyjne niż OFE, ale pozwalające np. na 30-proc. udział akcji w portfelu. Na koniec marca FRD miał ponad 4,72 mld zł aktywów. To więcej niż ma każdy z sześciu najmniejszych na rynku OFE (z 14 działających). W obligacjach skarbowych miał ulokowane 80,3 proc. środków, a 1,5 proc. w bonach skarbowych. Depozyty bankowe stanowiły 11 proc. aktywów, a akcje 7,2 proc., choć w czasie hossy zaangażowanie w nie przekraczało 20 proc.