Tylko dwóch z dwunastu ankietowanych przez agencję ISB ekonomistów oczekuje poluzowania obecnie obowiązujących parametrów polityki pieniężnej w kwietniu. Natomiast pozostali zgodnie twierdzą, że wobec wzrostu wskaźnika CPI oraz zaskakująco dobrych marcowych danych na temat produkcji i sprzedaży detalicznej Rada zdecyduje się na przerwę w obniżkach. Nie zmienia to jednak faktu, że RPP nadal pozostaje w cyklu łagodzenia polityki pieniężnej i
"Wyższa od oczekiwań o od górnej granicy celu inflacja oraz wyraźne wyhamowanie spadkowej dynamiki produkcji przemysłowej to dwa czynniki, które mogą wspierać argumentację przeciwników kolejnego cięcia stóp procentowych. Chociaż przewaga zwolenników dalszego regularnego łagodzenia polityki pieniężnej topnieje, nadal sądzimy, że głos prezesa NBP przeważy szalę zwycięstwa na ich stronę, a kwietniowe posiedzenie gremium przyniesie 25-punktową obniżkę stóp procentowych do poziomu 3,50%" - powiedziała ekonomistka Raiffeisen Bank Polska Marta Petka-Zagajewska.
Z jej opinią zgadza się tylko analityk BRE Banku Ernest Pytlarczyk. Natomiast pozostali eksperci są przekonani, że po czterech z rzędu cięciach Rada zrobi teraz przerwę, która być może potrwa aż do czerwca, czyli do publikacji nowej projekcji inflacji.
"Podczas rozpoczynającego się dziś posiedzenia Radzie przyjdzie ponownie rozważyć dylemat wyboru strategii polityki pieniężnej w sytuacji postępującego osłabienia gospodarczego, a z drugiej strony nasilenia presji cenowej będącej wynikiem osłabienia złotego. Słabość polskiej gospodarki szczególnie widać w danych o sprzedaży detalicznej, choć częściowo na danych za marzec zaważył efekt wysokiej bazy związany z przesunięciem świąt Wielkiej Nocy. Również istotne pogorszenie odnotowane jest na rynku pracy, gdzie zatrudnienie spada szybciej niż się oczekiwano" - analizuje główny ekonomista Banku BGŻ Dariusz Winek.
Analityk dodaje, że z drugiej jednak strony, dynamiczne osłabienie złotego obserwowane na początku roku z opóźnieniem oddziałuje na wzrost cen krajowych. W przypadku towarów importowanych niewytwarzanych w kraju, sprzedawcy stopniowo przerzucają wyższe koszty na kupujących. Ponadto, niski kurs złotego prowadzi również do wzrostu popytu importowego i czyni import części towarów nieopłacalnym, windując ceny towarów produkowanych w kraju.