Miniony tydzień zademonstrował siłę popytu na warszawskiej giełdzie. Zamiast poddać się silnej korekcie spadkowej, indeksy znów ruszyły w górę. Pojawia się pytanie – jakie czynniki decydują o tym, że rynek skutecznie broni się przed realizacją zysków? Przecież wiele wskaźników (i danych) gospodarczych w Polsce i na świecie wciąż jest na bardzo niskim poziomie.
Szukanie odpowiedzi na to pytanie przywodzi na myśl opublikowany w listopadzie 2008 r., a więc w kulminacyjnym momencie paniki, „apel” Warrena Buffetta. Najbogatszy inwestor giełdowy świata użył wtedy obrazowego stwierdzenia: „jeśli będziemy czekać na rudziki, wiosna się skończy” (ang. „if you wait for robins, the spring will be over”).
Rudziki (gatunek żyjącego w USA ptaka na zimę odlatującego na południe) to symbol końca recesji, wiosna zaś to synonim giełdowej hossy. Innymi słowy, czekanie na to, że urzędy statystyczne formalnie ogłoszą koniec recesji, jest równoznaczne z przegapieniem ogromnego ruchu cen akcji w górę, dyskontującego wyjście gospodarki na prostą.
[srodtytul]ISM sygnalizuje przełom[/srodtytul]
Ostatnie trzy miesiące przynoszą bieg wydarzeń zgodny z przestrogą Buffetta. Od marcowego dołka S&P 500 podniósł się prawie o 40 proc. Tymczasem oficjalne dane ciągle wskazują na utrzymywanie się recesji. W kwietniu produkcja przemysłowa w USA była o 12,5 proc. niższa niż rok wcześniej. Jak wskazują piątkowe dane, ubywa miejsc pracy i rośnie bezrobocie (w maju osiągnęło poziom 9,4 proc.).