[b]Czy rządowe założenia do budżetu na przyszły rok, czyli wzrost gospodarczy na poziomie 0,5 proc. i jednoprocentową średnioroczną inflację, uważa Pan za realistyczne?[/b]
Są bardzo konserwatywne. Zarówno niskie tempo wzrostu, jak i inflacja większa od widełek przedstawianych Komisji Trójstronnej oznaczają, że przekroczenie obu tych poziomów jest bardzo prawdopodobne, co byłoby korzystne dla budżetu.Uważam, że inflacja średnioroczna w 2010 r. może ukształtować się na poziomie 1,5–1,9 proc. Przyszłoroczny wzrost gospodarczy w przedziale 0,5–1 proc. nie byłby dużym zaskoczeniem.
[b]Czy nie jest tak, że tak konserwatywne założenia są reakcją rządu na obecne problemy z deficytem budżetowym?[/b]
Wyższe tempo wzrostu oraz inflacja oznaczałyby wyższe wpływy do budżetu. Chciałbym zwrócić uwagę, że przyjęte przez rząd założenia oznaczają dość trudny do zbilansowania budżet i stawiają ministra finansów w niełatwym położeniu. Na podstawie takich założeń makroekonomicznych nie można bowiem prognozować dużej dynamiki przychodów, która pozwoliłaby zmieścić się w małym deficycie budżetowym.
[b]Jak te parametry będą wpływać na rynek walutowy? Czy uważa je Pan za sprzyjające złotemu?[/b]