– Zarządzający mniej więcej od wtorkowego popołudnia silnie doważają niedoważone wcześniej akcje w portfelach albo przynajmniej neutralizują swoje pozycje na giełdzie, żeby nie zostać w tyle za rynkiem – mówi jeden z brokerów.
Makler z innego biura tłumaczy, że dotychczas zarządzający wyczekiwali na rozwój wydarzeń z ostrożnym poziomem alokacji w akcjach. – Większość specjalistów z TFI kieruje się w mniejszym bądź większym stopniu analizą techniczną. Dlatego ostatnio, widząc formację „głowy z ramionami” zarówno na polskim rynku, jak i niemal wszędzie za granicą, liczyli raczej na wybicie cen akcji w dół. Tymczasem wzrost WIG20 w kilka dni o 150 pkt bardzo pozytywnie ich zaskoczył – mówi.
Z obserwacji maklerów wynika, że TFI odważniej niż OFE kupują teraz akcje. Niemniej na celowniku zarówno jednych, jak i drugich są głównie duże spółki. – Zarządzający chyba dostrzegli, że małych czy średnich spółek w miarę płynnych i z dobrymi perspektywami jest coraz mniej. Widać jedynie, że teraz trochę „podkupują” akcje mniejszych firm, które już mają w portfelach – mówi broker. Twierdzi, że można się spodziewać, że najbliższa fala wzrostowa na naszej giełdzie – o ile rzeczywiście zagości – będzie napędzana głównie indeksem dużych spółek, odwrotnie niż to miało miejsce w przypadku ostatniej wiosennej zwyżki.
Przedstawiciele TFI niechętnie komentują swoje bieżące poczynania na parkiecie. Odnoszą się tylko ogólnie do sytuacji na rynku. I nie wszyscy patrzą na ostatnie wzrosty przez różowe okulary. – Na razie nie widzimy wyraźnego trendu wzrostowego na polskiej giełdzie i takie wydarzenia, jak np. podczas wtorkowej sesji, są incydentalne. W celu ukształtowania wyraźnego trendu wzrostowego konieczna jest stabilna sytuacja makroekonomiczna, zwłaszcza w USA i Europie Zachodniej – uważa Marcin Winnicki, zarządzający w BPH TFI.
Niektórzy zarządzający w rozmowie z nami przyznają, że wciąż w długoterminowej strategii zakładają giełdowe spadki, a ostatnią zwyżkę indeksów traktują jako okazję do sprzedaży.