Jeśli spojrzeć na średni wynik, fundusze wypadają niewiele lepiej od rynku. W bessie zarobiły 7,9 proc. W tym czasie indeks IROS (mierzący stopy zwrotu z obligacji skarbowych o stałym oprocentowaniu), przyjmowany przez Analizy Online, firmę monitorującą rynek TFI, za benchmark, czyli punkt odniesienia dla wyników tej kategorii funduszy, zarobił 7,6 proc. Różnica jest mniejsza niż opłata dystrybucyjna, którą ponoszą klienci i którą muszą odliczyć od zarobku (opłata za zarządzanie jest już uwzględniona w prezentowanych przez TFI stopach zwrotu). Zazwyczaj to 1-2 proc. Mniej więcej zwróciła się, jeśli spojrzeć na wyniki z czasu giełdowego odbicia. Od lutego do końca listopada średnio fundusze dłużne krajowe wypracowały 7,6 proc. IROS zyskał wtedy 6,3 proc.
[srodtytul]Bardzo duża rozbieżność wyników[/srodtytul]
Wydaje się, że stopy zwrotu poszczególnych funduszy dłużnych powinny być do siebie zbliżone, bo zarządzający inwestują na rynku, którego instrumenty charakteryzują się stosunkowo niewielką i intuicyjnie w miarę stabilną stopą zwrotu. Tymczasem polaryzacja wyników jest bardzo duża. W bessie, czyli przez nieco ponad półtora roku, najlepszy, PKO/Credit Suisse Obligacji Długoterminowych (dziś już bez „Credit Suisse” w nazwie), zyskał przeszło 24 proc. Z kolei jeden fundusz, SEB Obligacji Plus (dzisiejsze Novo Papierów Wartościowych, Opera TFI przejęła SEB TFI) odnotował stratę, rzędu 4,5 proc. Podczas ostatniego odbicia giełdowego minus „udało się” wypracować z kolei DWS Dłużnych Papierów Wartościowych, którego stopa zwrotu wynosi -0,1 proc. Dla porównania, najlepszy fundusz w ostatnich niespełna 10 miesiącach, Idea Obligacji, przyniósł klientom blisko 20-proc. stopę zwrotu. Zarządza nim Piotr Zagała – ten sam, który zarządzał funduszami dłużnymi SEB do jesieni 2008 r.
Minus przy stopie zwrotu z funduszu dłużnego, uznawanego za bezpieczny, to raczej rzadkość. Dawny fundusz SEB w portfelu miał sporo papierów m.in. rosyjskich spółek. Ze względu na wysoką płynność wyceniane były według wartości rynkowej. Kryzys z jesieni 2008 r. spowodował, że ich ceny drastycznie spadły. Klienci zaczęli gwałtownie wypłacać pieniądze, co zmuszało zarządzającego do wyprzedaży papierów po bardzo niskich cenach. Potem w kilka miesięcy papiery odrobiły straty z nawiązką.
Fundusz jednak nie do końca, bo tych papierów miał już niewiele. Z kolei na funduszu DWS ciąży problem z wiosny tego roku. Zarządzający nie wiedzieli, jak wycenić obligacje strukturyzowane, których wycena zależała od oceny kondycji finansowej naszego regionu. W efekcie zawieszono wypłaty na kilka dni, a po uwzględnieniu nowej wyceny jednostka straciła kilka procent.