Zarys strategii zaakceptowany dwa dni temu przez radę nadzorczą KUKE zakłada, że już w tym roku spółka – która miała około 20 mln zł straty w 2009 r. – ma wyjść na plus, a w 2012 r. mieć 10 proc. rynku ubezpieczeń finansowych (po wyłączeniu ubezpieczeń kredytów hipotecznych).

W tym celu zarząd zamierza usprawnić i uprościć obsługę klienta oraz zacieśnić współpracę z Bankiem Gospodarstwa Krajowego (ma 12,15 proc. akcji KUKE). – Postaramy się wykorzystać sieć placówek tej instytucji (ma ich 27 – red.) do pozyskania nowych klientów – zapowiada Kostkiewicz. Zapewnia, że nie oznacza to, że KUKE zrezygnuje z ubezpieczania kredytów eksportowych. – Mamy teraz około 50 proc. tego rynku – mówi.

Sytuacja rynkowa jest dla KUKE korzystna, bo inne firmy – Atradius, Coface, Euler Hermes, w 2009 roku nie były skłonne do podejmowania ryzyka i podpisywania umów z nowymi klientami. Problem polega na tym, że korporacja nie zostanie dokapitalizowana mimo straty w 2009 r., więc trudno będzie jej wypełnić lukę po konkurentach. – Spełniamy wszelkie wymogi wypłacalności, bo nasze fundusze własne wynoszą około 110 mln zł. Jednak możemy ubezpieczać na własny rachunek tylko ryzyko do 2 mln zł. Te przekraczające tę sumę musimy reasekurować, czyli za nie płacić – wyjaśnia Kostkiewicz.

Szef KUKE zwraca jednak uwagę, że w 2009 r. po raz pierwszy w historii firmy wydatki na reasekurację były mniejsze niż wartość odszkodowań wypłaconych klientom.

Skąd ujemny wynik finansowy 2009 r.? – Połowa strat wynikała z konieczności pokrycia kosztów obsługi ubezpieczeń gwarantowanych przez Skarb Państwa, a druga połowa z potrzeby zawiązania rezerw na ryzyka niewygasłe w działalności komercyjnej. Powinny zostać zawiązane wcześniej, stopniowo, ale tak się nie stało – tłumaczy Kostkiewicz.