Już nie 1,2 proc. założone w ustawie budżetowej, ale 3,4 proc. – taki wzrost gospodarczy prognozuje w tym roku Ministerstwo Finansów. Średnia prognoz ekonomistów jest mniejsza i sugeruje dynamikę PKB na poziomie 2,7 proc. Zdaniem resortu w 2011 r. polska gospodarka rosnąć będzie w tempie 4,5 proc., a rok później 4,2 proc. Lepsza koniunktura zapewni większe dochody budżetu – m.in. dzięki wzrostowi funduszu płac. Ekonomiści na te lata dynamikę PKB szacują na odpowiednio 3,7 i 4,6 proc.
Nowe prognozy znalazły się w programie konwergencji, który trafi do Brukseli. Polska pokaże w nim ścieżkę obniżenia deficytu sektora finansów publicznych. Dokument okazał się trudny do zaakceptowania przez PSL – z uwagi na zapowiedzi reformy systemu ubezpieczeń i opodatkowania rolników.
[srodtytul]Bruksela nas nie gani[/srodtytul]
– Szacunki resortu są raczej optymistyczne, ale już na pewno nie konserwatywne. Pamiętajmy jednak, że konstrukcja budżetu opiera się na poprzednich założeniach. Nowe są takie, aby strategia redukcji deficytu rozłożyła się na kilka lat. – powiedział Ernest Pytlarczyk, główny analityk BRE Banku. Czy oznacza to, że Bruksela może uznać cały program za mało wiarygodny? – Biorąc pod uwagę problemy innych gospodarek i nietrafione prognozy Komisji Europejskiej dla Polski, nie powinniśmy obawiać się krytyki – dodał analityk.
Już wczoraj usłyszeć mogliśmy słowa pochwały i zachęty od Joaquina Almunii, unijnego komisarza polityki gospodarczej i pieniężnej. – Wszystkie decyzje podjęte do tej pory oceniam pozytywnie. Polska odpowiedziała na nasze rekomendacje z połowy 2009 roku – powiedział komisarz, doceniając fakt, że rząd szybko zdecydował się na plan naprawy finansów, bez dodatkowych zachęt Brukseli.