Proces cywilny wytoczył jeden z poszkodowanych. Pozwanym jest BRE Bank, który prowadził rachunek bankruta.
Interbrok był firmą specjalizującą się w zarządzaniu majątkiem bogatszych osób (wśród klientów byli m.in. politycy). Inwestował m.in. w waluty, a jego klienci liczyli na zarobek wynikający z różnic kursowych. W kwietniu 2007 r. Centralne Biuro Śledcze zatrzymało trójkę współwłaścicieli spółki.
Ponieważ masa upadłościowa nie wystarczyła, aby zaspokoić roszczenia poszkodowanych (z majątku wspólników syndyk odzyskał jedynie około 0,8 proc. roszczeń opiewających łącznie na około 1,2 mld zł), ci skarżą też bank, który prowadził konta brokera. Zarzucają mu, że nie zauważył, iż działalność Interbroka wymaga zezwolenia maklerskiego. Ich zdaniem istniały też związki personalne między twórcami upadłej firmy a bankiem. Poszkodowani podkreślają również, że BRE musiał zdawać sobie sprawę z kłopotów finansowych pośrednika na kilka miesięcy przed bankructwem.
Według poszkodowanych, wyjaśnieniem, dlaczego bank nie był zainteresowany rozwiązaniem współpracy z Interbrokiem, jest fakt, że spółka zawierała kilkanaście–kilkadziesiąt transakcji na rynku walutowym dziennie. BRE zarabiał więc na spreadzie kursowym i prowizjach.
Do tej pory w I instancji zapadły dwa wyroki w podobnych sprawach – oba korzystne dla banku. W piątek apelacją jednego z poszkodowanych zajmował się sąd w Warszawie. Wyrok ogłoszony zostanie w najbliższy czwartek.