„Zapomniane” pieniądze to zwykle oszczędności bliskich zmarłych, którymi nikt z różnych przyczyn się nie interesuje. Czasem jednak zwyczajnie zdarza się Polakom zapomnieć, że zainwestowali w np. fundusz inwestycyjny. Zwłaszcza gdy nie była to duża kwota.
Instytucje finansowe zgodnie przyznają, że takich statystyk nie prowadzą. Zwłaszcza że często nie mają wiedzy o śmierci klienta, dopóki po pieniądze nie zgłosi się spadkobierca z aktem zgonu. Poza tym instytucjom może być na rękę taka sytuacja. Jeśli spadkobierca czy uposażony się nie zgłosi, zgromadzone przez zmarłego pieniądze dalej są pomnażane, a fundusz emerytalny czy inwestycyjny pobiera opłatę za zarządzanie.
[srodtytul]O dużych kwotach się pamięta[/srodtytul]
Najwięcej zapomnianych pieniędzy może być w instytucjach, które zarządzają pieniędzmi, jak fundusze emerytalne, fundusze inwestycyjne czy domy maklerskie. Jak można szacować choćby na podstawie danych z kilku największych towarzystw funduszy inwestycyjnych (TFI), 4–5 mld zł leży na rachunkach funduszy inwestycyjnych, których właściciele przez ostatnie pięć lat i dłużej nie dokonali żadnej wpłaty ani wypłaty. Liczba klientów całkowicie nieaktywnych jest relatywnie niewielka – ocenia Krzysztof Samotij, prezes BZ WBK AIB TFI. Szefowie TFI przyznają, że dość liczna jest grupa klientów, którzy świadomie zainwestowali wiele lat temu i czekają na wypłatę powiększoną o zyski.
Jeśli przyjąć jednak, że maksymalnie do 10 proc. wartości zgromadzonej na rachunkach w funduszach, w których nie było wpłaty czy wypłaty przez długi czas, dotyczy osób, które o nich rzeczywiście zapomniały lub zmarły, to da kwotę do maksymalnie 500 mln zł. Kolejne 200–700 mln zł może czekać na rachunkach maklerskich. Zdaniem przedstawicieli tej branży to 1–3 proc. wartości akcji zgromadzonych na nich. Jak przyznaje jednak Roland Paszkiewicz, analityk CDM Pekao, klienci o dużych kwotach zgromadzonych na rachunkach inwestycyjnych raczej nie zapominają. Natomiast zdarzają się osoby, dla których przygoda z giełdą była jednorazowa.