Decyzja banku może dziwić. Dom Inwestycyjny BRE jest najaktywniejszym brokerem na rynku opcji. W 2009 r. miał 33,4-proc. udział w wolumenie obrotu (zawarte są w tym transakcje animatora). Sam bank ma rozbudowany departament rynków finansowych, z wyspecjalizowanym wydziałem akcji i pochodnych na akcje.
– Rezygnacja jest wynikiem zmian w regulacjach prawnych oraz decyzji wewnętrznych banku – wyjaśnia Roman Jamiołkowski, rzecznik BRE Banku. Także władze GPW zapewniają, że gdyby było to możliwe, kontynuowałyby współpracę z bankiem. – Jesteśmy bardzo zadowoleni ze sposobu pełnienia funkcji animatora przez BRE – mówi Adam Maciejewski, członek zarządu warszawskiej giełdy. – Rynek opcji leży nam na sercu. Będziemy starali się więc uzupełnić brak – dodaje.
Maklerzy przyznają jednak, że znaleźć kolejnego chętnego będzie trudno. Animowanie opcji wymaga bowiem sporego zaangażowania na rynku, aby gwarantować płynność na wszystkich seriach. Nie dość bowiem, że instrumenty mają różne terminy zapadalności, to jeszcze w każdej serii są różne ceny wykonania. To oznacza, że animator, który zapewnia możliwość zawierania transakcji, w każdym wypadku jest de facto istotnym uczestnikiem rynku (a z tego tytułu jego udział w obrotach wzrasta o 20 pkt proc.) Jedynym animatorem pozostał Dom Maklerski PKO BP.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że przyczyną rezygnacji BRE Banku jest wejście w życie przepisów dyrektywy MiFID. Komisja Nadzoru Finansowego stwierdziła, że banki, które mają licencję tylko na przekazywanie zleceń, nie mogą prowadzić działalności animatora. Opcje stają się jednak coraz popularniejsze. Wolumen obrotu tymi instrumentami w roku 2009 (421,6 tys. sztuk) był o 29 proc. wyższy niż w 2008 r.