Łukasz Dajnowicz, rzecznik KNF, poinformował, że na razie ustalono, że duże zlecenia na akcje spółek z indeksu WIG20 pochodziły od zagranicznej instytucji finansowej z Londynu. Do końca tego tygodnia odpowiednia komórka w KNF powinna rozstrzygnąć, czy doszło do manipulacji.

W ostatni piątek przypadał termin wygasania kontraktów terminowych. Jeszcze przed rozpoczęciem ostatniej godziny notowań (wtedy ustala się kurs rozliczeniowy instrumentów pochodnych) pojawił się znaczny popyt na akcje wszystkich spółek wchodzących w skład WIG20. Zrealizowane w godz. 15–15.10 zlecenia kupna akcji z WIG20 pochodzące od tej instytucji były warte ok. 20 mln zł, czyli stanowiły prawie połowę obrotów na akcjach z WIG20 w ciągu tych 10 minut. Zlecenia tej instytucji doprowadziły do prawie 2-proc. skoku indeksu.

W sumie ta instytucja od godz. 14.47 do końca sesji kupiła akcje z WIG20 o wartości ok. 290 mln zł (czyli ok. 25 proc. obrotów w godz. 14.47–16.10). Wszystkie akcje kupione przez tę instytucję w godz. 15 – 15.10 zostały sprzedane na zamknięciu notowań. Instytucja ta nie miała zajętej żadnej znaczącej pozycji na marcowych kontraktach terminowych na WIG20. Nie można natomiast wykluczyć, że była zaangażowana w instrument pochodny (np. forward) poza polskim rynkiem.

Według danych za ub.r. udział inwestorów z Londynu w handlu akcjami na GPW to 68 proc., natomiast udział w handlu kontraktami to ok. 35 proc.