Dystrybutorzy jednostek znowu coraz głębiej sięgają do kasy TFI. Jak wynika z informacji „Parkietu”, banki i pośrednicy finansowi żądają od towarzystw, z którymi ostatnio podpisują umowy na sprzedaż funduszy, nawet blisko 70 proc. opłaty za zarządzanie aktywami, które za ich pośrednictwem trafią do TFI. Umowy z dotychczasowymi partnerami opiewają standardowo na 50 proc.
[srodtytul]Banki szukają rekompensaty[/srodtytul]
– Firmy zajmujące się dystrybucją jednostek funduszy inwestycyjnych, w tym banki, wciąż po kryzysie cierpią na spadek przychodów z tytułu różnej działalności. Przy lepszej koniunkturze, gdy klienci wracają do TFI, próbują załatać te braki – mówi przedstawicielka jednego ze średniej wielkości banków.
– Teraz, gdy Polacy znów kupują fundusze, TFI bardzo zależy na pojawianiu się w ofercie kolejnych dystrybutorów. Ci ostatni to wykorzystują – tłumaczy przedstawiciel firmy pośrednictwa finansowego. – Wcześniej standardem było spotykanie się w połowie drogi w rozmowach z TFI pomiędzy propozycją stawki towarzystwa, a banku. Teraz dystrybutor nie schodzi ze swojej ceny – dodaje przedstawicielka banku.
– Zakładaliśmy nieco niższe koszty dystrybucji funduszy – przyznaje Adam Dakowicz, członek zarządu Agio Funds TFI, stosunkowo młodego towarzystwa, którego fundusze teraz wchodzą do szerokiej sprzedaży, głównie w private bankingu. – Niektóre banki oczekują większego udziału w opłacie za zarządzanie niż standardowe do niedawna pół na pół – potwierdza nasze informacje.