[b]Co sądzi pani o zachowaniu rynków w ostatnich dniach? Czy to wciąż tylko korekta, czy powoli można mówić o nawrocie bessy?[/b]
Uważam, że znajdujemy się w długotrwałym rynku niedźwiedzia, a to, z czym mieliśmy do czynienia od marca ub.r. do kwietnia br., to tylko hossa w ramach tego cyklu. Patrząc w krótszej perspektywie, teraz mamy do czynienia z korektą. Jest to zresztą normalna reakcja rynków na zwyżkę indeksu S&P 500 o ponad 70 proc. Było oczywiste, że prędzej czy później wydarzy się coś, co stanie się pretekstem do przeceny. [b]Często wskazuje się, że źródłem obaw są m.in. działania Hiszpanii, która próbuje uzdrowić swój sektor bankowy, którego problemy nie mają przecież nic wspólnego z kryzysem fiskalnym. Czy to jest naprawdę powód do wyprzedaży?[/b]
W sytuacji gdy rynki są nerwowe, nawet pozytywne na pierwszy rzut oka doniesienia są odbierane jako negatywne. Podobnie jak podczas hossy złe wiadomości odczytywane są jako korzystne. Taka jest natura rynków sterowanych emocjami.Proszę zauważyć, że choć trzymiesięczny LIBOR rośnie, nie zbliża się on nawet do poziomów z jesieni 2008 r. (po upadku banku Lehman Brothers – red.), ale inwestorzy zachowują się, jakby spadek zaufania między bankami był niemal tak poważny jak wtedy.
[b]Kiedy spodziewa się pani końca tej korekty i jak głęboka może ona być?[/b]
Nie sposób tego powiedzieć. Wiele zależy od funduszy inwestycyjnych, a to z kolei od tego, w jakim tempie inwestorzy będą umarzali jednostki uczestnictwa. Jeśli będą wywierali na fundusze dużą presję, te będą musiały wyprzedawać aktywa, a to będzie pogłębiało przecenę na rynkach.Pewne jest dla mnie jedynie to, że w ramach długoterminowego rynku niedźwiedzia będziemy jeszcze mieli ożywienie. Niektóre spółki już są wyceniane atrakcyjnie.