– Powódź może wpłynąć na ceny warzyw i owoców, ale raczej lokalnie, czyli na terenach nią zagrożonych. W skali całego kraju sytuacja będzie zależała w dużej mierze od pogody i tegorocznych zbiorów, zwłaszcza zbóż – uważa Monika Kalwasińska, analityk DM PKO BP.
Dodaje, że jeśli chodzi o aurę, dotychczas dominowała niska temperatura i duża wilgotność, co może przełożyć się na mniejsze plony oraz gorszą jakość ziarna. – W rezultacie ceny zbóż, w porównaniu z ubiegłym rokiem, kiedy panowała nadpodaż, mogą wzrosnąć. Z pewnością miałoby to negatywny wpływ na ceny mąki oraz opłacalność hodowli trzody chlewnej – mówi.
Z kolei Monika Kurtek, ekonomista Banku BPH, podkreśla, że na razie trudno oszacować skalę zniszczeń upraw i plantacji spowodowanych powodzią. Dlatego BPH nie zdecydował się na zrewidowanie swoich prognoz. Zgodnie z nimi średnioroczny wzrost cen żywności ma wynieść w Polsce 1–1,5 proc.
Giełdowe spółki spożywcze nie obawiają się negatywnych skutków powodzi. – W Pamapolu najważniejsze są ceny surowca mięsnego oraz opakowań, a tu nic złego się nie dzieje. Z kolei nasze spółki „warzywne” są zlokalizowane w miejscach, które nie ucierpiały bardzo podczas powodzi. Surowiec może drożeć tam, gdzie powódź spowodowała duże straty – uważa Krzysztof Półgrabia, szef produkującego dania gotowe Pamapolu. Dodaje, że zarząd nie planuje podwyżek cen produktów.
Negatywnego wpływu powodzi na wyniki grupy nie spodziewa się także giełdowy Mispol, konkurent Pamapolu. – Nie kupujemy pszenicy w Polsce, tylko w Czechach, a stamtąd nie ma na razie sygnałów o możliwości wzrostu cen – uspokaja Mirosława Achinger, prezes spożywczej spółki. Dodaje, że jeśli chodzi o produkcję mięsa wieprzowego, to na razie nie ma żadnych informacji o stratach w pogłowiu. – Poza tym w kraju do tej pory istniała nadpodaż i nie spodziewamy się znacznego wzrostu cen – podkreśla.