Przedstawiciele RWE twierdzą, że jeszcze nie podjęli ostatecznej decyzji. Mówią, że może zapaść do końca tego roku. Kompania Węglowa, która miała dostarczać paliwo do elektrowni RWE, nie komentuje sprawy. To jednak niejedyna inwestycja energetyczna oparta na węglu kamiennym, która może nie powstać. I nie chodzi tylko o to, że może ona pochłonąć miliardy złotych.

Przed budową elektrowni inwestorów powstrzymuje brak rozstrzygnięcia w Unii Europejskiej w sprawie przydziału limitów emisji CO2 dla nowych bloków. – Nasz plan budowy bloku o mocy 800 MW na bazie nieczynnej kopalni Niwka-Modrzejów z partnerem z branży energetycznej jego decyzją został wstrzymany.

Ale na razie nie ma mowy o rezygnacji z realizacji tego projektu – mówi Stanisław Gajos, prezes Katowickiego Holdingu Węglowego. Jego partnerem mógłby być np. szwedzki Vattenfall, który jeszcze niedawno interesował się budową w Polsce elektrowni konwencjonalnej. Teraz prezes polskiej spółki koncernu Jacek Piekacz podkreśla, że przynajmniej na razie inwestycje takie obarczone są ryzykiem związanym właśnie z ograniczaniem praw do emisji CO2.

Tylko kontrolowane przez państwo: Polska Grupa Energetyczna, Enea, Tauron i Energa są gotowe inwestować w nowe bloki opalane węglem. PGE oraz GDF Suez Energia Polska podpisały wstępne porozumienie o współpracy przy inwestycji w elektrownię zlokalizowaną pod Lublinem.

PGE planuje, że na Lubelszczyźnie powstanie elektrownia konwencjonalna z dwoma blokami po 800 MW każdy. Szacunkowy koszt realizacji takiego projektu to 6,5 – 8 mld zł. Z naszych informacji wynika, że partnerem przedsięwzięcia zostanie giełdowa Bogdanka. Kopalnia w 2014 r. podwoi wydobycie do 11 mln ton węgla rocznie. Ma już wieloletnie kontakty z Eneą, która będzie budować blok w Kozienicach.