Sprzedaż polis zablokowano w drugiej połowie maja. – Dzięki stałemu monitoringowi pogody, jaki prowadzi nasze telecentrum, wiedzieliśmy o ryzyku powodzi już dwa dni przed powstaniem fali powodziowej i wstrzymaliśmy możliwość zawierania umów na zagrożonych terenach – mówi nam Rafał Stankiewicz z zarządu PZU. Dzięki temu spółka i jej akcjonariusze uniknęli części strat, bo wiele osób chciało kupić polisę, gdy fala zbliżała się do ich miejscowości.
PZU jednak takiej skali klęski, jak również drugiej fali powodzi się nie spodziewał. – Szkód jest więcej niż w ciężkim 1997 r., gdy zgłoszono ich 95,3 tys.; dziś przyjęliśmy już ponad 105 tys. – mówi Stankiewicz. Według piątkowego sprawozdania KNF wszystkich zgłoszeń powodziowych ubezpieczyciele dostali 181,7 tys. – co oznacza, że na PZU przypadło blisko 60 proc.
Ale wynik techniczny spółki w dużym stopniu ochronić może umowa z reasekuratorem. – Dzięki temu, zgodnie z naszymi obecnymi szacunkami, wpływ wypłaty odszkodowań z tytułu powodzi na nasz wynik techniczny nie powinien być wyższy niż 154 mln zł – mówi Stankiewicz.
Część analityków spodziewała się, że powódź w dalszej perspektywie może mieć korzystny wpływ na wynik ubezpieczycieli, bo będzie więcej chętnych do kupowania polis. Ale firmy większego ruchu nie widzą. – Podobnie było też przy poprzednich powodziach. Ludzie myślą, że ten problem ich nie dotyczy, a jeśli powódź zniszczy ich majątek, to na pewno dostaną pomoc od rządu – mówi Stankiewicz. Po ubiegłorocznej powodzi PZU na zalanych terenach prowadził nawet specjalną akcję sprzedażową. – Chcieliśmy trafić do ludzi, którzy mogli zobaczyć, jakie korzyści mieli dzięki ubezpieczeniu ich sąsiedzi. Skutki tej akcji były jednak mizerne – opowiada Stankiewicz. Wzrost liczby ubezpieczonych na tych terenach nie przekroczył 3 proc.
PZU będzie kalkulować na nowo stawki ubezpieczeniowe. W przypadku terenów, które regularnie są zalewane, np. w 2009 i w 2010 r., niewykluczone, że spółka w ogóle nie będzie chciała podpisywać umów.– Ubezpieczenia polegają na zabezpieczaniu się na wypadek ryzyka, zdarzeń potencjalnych, a nie pewnych – mówi członek zarządu ubezpieczeniowego giganta. Sprzedaży obowiązkowych polis dla gospodarstw rolnych PZU odmówić nie może, ale wzrost składki jest bardzo prawdopodobny.