[b]Komitet Stały Rady Ministrów odłożył na razie prace nad ustawą, która ma odbiurokratyzować gospodarkę, m.in. rynek finansowy. Powód to ponad 400 zastrzeżeń. W efekcie Urząd Komisji Nadzoru Finansowego zyskał czas na skonsultowanie ze środowiskiem propozycji dotyczących m.in. likwidacji licencji maklera i doradcy inwestycyjnego. [/b]
Gdy pozbędziemy się części zadań, których wykonywanie nie przynosi korzyści uczestnikom rynku, będziemy mieć zdecydowanie więcej czasu na ważniejsze sprawy, np. aktywny nadzór. Część zmian możemy wprowadzić sami – w naszych wewnętrznych przepisach, ale niektóre wymagają nowelizacji ustaw. I te zgłosiliśmy do pakietu odbiurokratyzowania gospodarki przygotowywanego przez wicepremiera Waldemara Pawlaka. Wiele zmian wydaje się wręcz oczywistych. Przykład to niepubliczne FIZ –y (fundusze inwestycyjne zamknięte – red.). Dostępne są dla wybranych inwestorów, którzy powierzają im pieniądze, na własną odpowiedzialność. Można więc ograniczyć czynności nadzorcze do kontrolowania wypełniania przez fundusze obowiązków informacyjnych, likwidując niebywale pracochłonne zezwolenia, licencje.Inny przykład: bardzo wiele czasu zajmuje obecnie prowadzenie rejestru agentów ubezpieczeniowych i związanej z tym dokumentacji papierowej. Chcemy to zadanie przekazać branży ubezpieczeniowej.
[b]Zmiany dotyczące FIZ-ów rynkowi się podobają, ale kwestia licencji dla maklerów i doradców budzi wiele emocji. [/b]
Zniesienie egzaminów państwowych nie oznacza, że nie może istnieć samorządowa forma sprawdzania umiejętności. Z posiadania takiego środowiskowego certyfikatu nie wynikałyby jednak żadne obowiązki ani przywileje. Unijne dyrektywy nie wymagają tworzenia na rynku finansowym zawodów licencjonowanych. Oczekuje się, że przedsiębiorstwa funkcjonujące na tym rynku wybiorą najlepszej klasy specjalistów. I że będą sprawdzać ich wiedzę. W Polsce zdaje się egzamin państwowy i dostaje dyplom. Na tym koniec, a przecież rynek cały czas się zmienia.
[b]Część państw UE jednak egzaminy maklerskie organizuje.[/b]