[b]Resort pracy przekazał do dalszych prac założenia do zmian w prawie dotyczącym funduszy emerytalnych. Przewidują one m.in. znaczącą obniżkę składki, która trafia do OFE. Jednocześnie fundusze mogłyby dużo większą część aktywów inwestować w papiery udziałowe, akcje. Jak ocenia pan te propozycje?[/b]
Można skwitować je stwierdzeniem: zjeść ciastko i mieć ciastko. Z jednej strony poprzez obniżenie składki (zamiast trafiać do OFE, duża jej część zostawałaby w ZUS, zmniejszając jego bieżące potrzeby finansowe – red.) próbuje się odroczyć problem wynikający z istnienia progów ostrożnościowych związanych z długiem publicznym. A z drugiej zachować namiastkę kapitałowej części systemu emerytalnego.Fundusze emerytalne są mocno regulowaną branżą i pieniądze, które otrzymują, są przeznaczane tylko i wyłącznie na inwestycje. W sytuacji gdy te pieniądze zasilą ZUS czy budżet państwa, do końca nie wiadomo, co się z nimi stanie. Mogą być wydane na bieżące emerytury i może się okazać, że za parę lat zabraknie pieniędzy na wypłatę świadczeń.
[b]Jak dotąd nie zdarzyło się w Polsce, aby emeryci nie otrzymali pieniędzy. [/b]
Niedawno na Łotwie emerytury zostały istotnie ograniczone. Waloryzacja emerytur została zniesiona, a ich wartość obniżona. Takie sytuacje zdarzały się i mogą się zdarzyć. Nawet jeśli w Polsce tak nie będzie, to pieniądze na wypłatę świadczeń trzeba będzie znaleźć, np. nakładając na pracujących dodatkowe podatki. Te pomysły nie rozwiązują problemów budżetu. Należałoby raczej iść w kierunku reformy finansów publicznych.
[b]Co dla strategii OFE oznaczałoby zwiększenie limitu na inwestycje w akcje z 40 do 90 proc. aktywów? I to zarówno aktywów, które napłyną do funduszy, jak i już przez nie zgromadzonych, a dziś ulokowanych głównie w obligacjach skarbowych. Inwestycje w akcje się zwiększą? [/b]