– Będziemy pracować nad stworzeniem pierwszej polskiej prywatnej grupy energetycznej. Swoją pozycje budujemy nie tylko poprzez przejęcia – mówi prezes Dariusz Mioduski.
Spółka interesuje się nie tylko firmami energetycznymi – liczy się jeszcze w przetargu na Eneę – ale też Lotosem. Skąd weźmie pieniądze na inwestycje? – Samodzielnie jesteśmy gotowi zainwestować nawet do 6 mld zł. Ponadto współpracujemy z kilkoma prestiżowymi partnerami finansowymi, nie wspominając o partnerach bankowych – podkreśla Mioduski. Pytany o pomysł na Lotos odpowiada: nasz pomysł na Lotos, podobnie zresztą jak wszystkie projekty energetyczne, oparty jest na długofalowym, wieloletnim budowaniu wartości. Nie jesteśmy jednak zainteresowani zakupem Lotosu za wszelką cenę.
Mioduski podkreśla też, że z partnerem branżowym, libijskim Tamoil, Kulczyk Holding może zagwarantować rozwój Lotosu w regionie. – Skarb Państwa zdaje sobie na pewno sprawę, że nie może liczyć na kolejkę chętnych na Lotos. Rafinerie to trudne aktywa, w sektorze, który postrzegany jest jako schyłkowy – dodaje. Twierdzi, że grupa (kontroluje m.in. giełdowy KOV) może też zaproponować Lotosowi inwestycje w wydobycie ropy (upstream).
– Mamy dobre koncesje, poszukujemy kolejnych. Pod koniec roku będą znane rezultaty zaplanowanych wierceń. Po ewentualnym zakupie Lotosu będziemy mogli zaoferować dostęp do kolejnych koncesji, nie tylko na Bliskim Wschodzie, ale na Ukrainie czy w Afryce – mówi Mioduski.
Wywiad z D. Mioduskim w „Rzeczpospolitej”