Nie ma też przepisów i procedur, które pozwoliłyby na przeprowadzenie kontrolowanego bankructwa – stwierdził podczas V Kongresu Ryzyka Bankowego zorganizowanego przez Biuro Informacji Kredytowej Jerzy Pruski, prezes zarządu Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.

Pruski podkreślił, że to nie tylko problem Polski, ale także większości krajów członkowskich Unii Europejskiej. Wskazał, że odpowiednie przepisy pozwalające na „kontrolowane bankructwo” wprowadziła praktycznie tylko Wielka Brytania. Tymczasem jeśli państwa europejskie chcą myśleć o poprawie stabilności systemu finansowego, to jest to element niezbędny, podobnie jak wprowadzenie odpowiednich rozwiązań w zakresie największych instytucji finansowych – uważa Pruski.

Szef BFG podkreślił, że nie jest tak, że Polska nic nie robi w tym zakresie. W tym tygodniu rada ministrów przyjęła projekt zmian w funduszu, który zakłada, że będzie on gwarantował depozyty o wartości do 100 tys. euro (obecnie 50 tys. euro). Klienci, w przypadku upadłości banku, będą też krócej czekali na odzyskanie pieniędzy (20 dni od zawieszenia działalności banku przez KNF, a nie jak teraz nawet do dziewięciu miesięcy).

Z kolei Cezary Stypułkowski, prezes BRE Banku, wskazał, że Polska nie musi obawiać się tego, że mają na jej terytorium siedzibę instytucje finansowe „zbyt duże, by upaść”. Podkreślał, że aktywa największego polskiego banku, PKO BP, w 2009 r. stanowiły 12 proc. produktu krajowego brutto, podczas gdy np. aktywa UBS sięgały 230 proc. PKB Szwajcarii, a aktywa RBS 122 proc. PKB Wielkiej Brytanii.