Albo by sprzedawać waluty na rynku w imieniu resortu finansów.
BGK jak każdy inny bank udziela kredytów i sam pożycza pieniądze od innych banków. Tyle że BGK jako instytucja państwowa musi się stosować do ustawy prawo zamówień publicznych, zgodnie z którą musi zorganizować przetarg, żeby na przykład pozyskać finansowanie z rynku.
– Zagraniczne instytucje niejednokrotnie w ogóle nie są zainteresowane udziałem w przetargach publicznych – mówi Małgorzata Śledziewska, dyrektor w BGK. – Poza tym zorganizowanie i przeprowadzenie przetargu może trwać nawet cztery–pięć miesięcy, co oznacza, że warunki zaproponowane pierwotnie przez banki po kilku miesiącach są już po prostu nieaktualne. Dodaje, że decyzje na rynku międzybankowym zapadają niezwykle szybko i nie ma tu miejsca na długotrwałą procedurę.Problemem są także dokonywane od czasu do czasu „interwencje” BGK na rynku walutowym. Bank sprzedaje waluty na zlecenie Ministerstwa Finansów. Ostatnie takie transakcje miały miejsce w maju, gdy kurs euro doszedł niemal do 4,2 zł.
Decyzje o przeprowadzeniu transakcji na rynku międzybankowym zapadają bardzo szybko, są zależne m.in. od kursów walutowych. Żaden inny bank komercyjny, spółdzielczy ani NBP nie podlegają takim wymogom prawa zamówień publicznych w takim zakresie jak BGK.Przedstawiciele państwowego banku twierdzą, że prawo zamówień publicznych utrudnia, a czasami wręcz uniemożliwia BGK prowadzenie działalności. Chociażby dlatego, że nie zawsze mnogą skorzystać z oferty banków z zagranicy.
14 grudnia Senat ma się zająć zmianami w ustawie prawo o zamówieniach publicznych. Wczoraj zaakceptowała je Senacka Komisja Budżetu i Finansów Publicznych. Argumenty banku nie przekonały prezesa Urzędu Zamówień Publicznych. W jego opinii dodatkowe zapisy w ustawie są pogwałceniem prawa unijnego.