[b]Jak sygnał o możliwym odliczaniu od zadłużenia kosztów reformy emerytalnej wpłynąć może na rynki finansowe?[/b]
To, co się zdarzyło, dotyczy definicji unijnej długu. Nie zmienia sposobu liczenia statystyk przez Główny Urząd Statystyczny. Dla rządu decyzja Brukseli – choć nie znamy szczegółowych ustaleń – to dobry pretekst, aby kontynuować zmiany dotyczące funduszy emerytalnych. Do tej pory była mowa albo o specjalnej formie obligacji emerytalnych, albo ograniczeniach transferów do OFE. Rząd ma teraz pretekst, aby uzasadnić takie zmiany. Wydaje się, że „płacenie” OFE obligacjami jest najbardziej prawdopodobnym scenariuszem. Na razie jednak ścierały się poglądy kilku członków w rządzie. Nie możemy mieć zatem 100-proc. pewności, w którą stronę pójdzie reforma.
[b]Czy zgoda Brukseli na uwzględnienie specyfiki polskiego systemu emerytalnego wynika z obaw przed nacjonalizacją OFE?[/b]
Wydaje się, że na opinię Komisji Europejskiej sytuacja na Węgrzech mogła mieć wpływ. Ale nie jest tak, że Polska jest statystycznie w lepszej sytuacji niż Budapeszt. Dzięki nacjonalizacji funduszy Węgry oszczędzają więcej – ograniczają bowiem dług publiczny o wielkość ich aktywów. Nie sądzę, aby ktokolwiek obawiał się powtórki scenariusza węgierskiego w Polsce. Rozważane było raczej czasowe zamrożenie transferów. Tyle tylko, że taka możliwość powinna być stosowana w kryzysowych czasach, a nie w momencie, kiedy dynamika PKB dochodzi do 4 proc.
[b]Rynki mogą potraktować zmianę jako manipulowanie przy statystyce...[/b]