ADR-y są obecnie oferowane na rynku USA przez spółki z około 75 krajów. Obrót kwitami depozytowymi w USA w minionych latach szybko wzrastał, jednak w ubiegłym roku, a także w pierwszych miesiącach br.odnotowano osłabienie tej oferty. Prasa finansowa, pisząc o ewolucji rynku ADR-ów w ostatnim dziesięcioleciu, wyciąga niekiedy sprzeczne wnioski.
W rezultacie - jak pisze Money Report - pod koniec 1998 r. na około 14 bilionów dolarów kapitalizacji rynku USA, aż około 3 biliony dolarów przypadało na akcje spółek nieamerykańskich. Rynek tych akcji w USA stał się większy aniżeli jakikolwiek narodowy rynek akcji na świecie. Na przykład, łączna wartość akcji na rynku londyńskim wynosi 2,7 biliona dolarów, a na tokijskim - 2,4 biliona dolarów.O ile w 1990 r. swoje akcje w postaci ADR-ów oferowało w USA 836 spółek zagranicznych, o tyle w 1994 r. - 1250,. a w 1998 - około 2000.Jednak w ubiegłym roku, a także w pierwszych miesiącach br., odnotowano osłabienie tej oferty. Według Bank of New York "napływ nowych ADR-ów na rynek w 1998 r. zmalał o 40%", w porównaniu z 1997 rokiem. Nie oznacza to jednak nagłego osłabienia atrakcyjności samej idei kwitów depozytowych. Przyczyny spadku są specyficzne, a więc przejściowe.Zdaniem "Financial Times", istnieją dwie takie przyczyny. Najważniejsza z nich to występująca - zwłaszcza w roku ubiegłym - niepewna sytuacja na rynkach wschodzących. Zważywszy, że ceny akcji danej spółki na rynku krajowym i ceny jej ADR-ów zazwyczaj idą w parze, musiało się to odbić ujemnie na zainteresowaniu tymi kwitami w USA. Drugą przyczyną była i jest zaskakująco długa hossa indeksu DJIA.Zdaniem Jamesa Donovana, szefa pionu ADR-ów w nowojorskim Citibanku, amerykańscy inwestorzy stracili zainteresowanie dalszą dywersyfikacją ryzyka zakupami niektórych ADR-ów.Warto dodać, że nie odnosi się to do kwitów depozytowych dużych korporacji zagranicznych. Według oceny Citibanku, 20 najbardziej płynnych ADR-ów zwyżkowało w 1998 r. o 20%, bijąc tak miarodajny indeks jak Standard & Poor's 500 (niektóre, jak np. Telefonos de Mexico nawet o 30%)."International Herald Tribune" wymienia dwa nadal aktualne powody atrakcyjności ADR-ów.Po pierwsze - wiele dużych spółek zagranicznych nadal jest zainteresowanych dokonywaniem na rynku USA przejęć i fuzji (w drodze swapu akcji). Jako przykład podaje się nabycie amerykańskiego koncernu naftowego Amoco przez British Petroleum.Po drugie - wiele zagranicznych, młodych spółek z grupy high-tech wciąż chce dokonywać na rynku USA swej pierwszej, pionierskiej emisji, na wzór tylu świetnie się rozwijających rdzennie amerykańskich spółek. Ich typowym pierwszym przystankiem jest NASDAQ, ta - jak pisze IHT - "kolebka dzisiejszych gigantów high-tech".Obecnie ADR-y są oferowane na rynku USA przez spółki z około 75 krajów, a więc rozrzut jest bardzo duży. Najliczniej reprezentowane są spółki brytyjskie (15,6% wszystkich programów ADR), australijskie (11,1%), japońskie (10,8%), francuskie (3,1%) i niemieckie (2,8%).Spośród spółek rynków wschodzących najliczniej reprezentowane są spółki z Hongkongu (7,8%), południowoafrykańskie (6,1%), meksykańskie (5%), brazylijskie (4,4%) i rosyjskie (2,9%).Reprezentowana jest niemal każda branża - od farmaceutyków (np. brytyjski Glaxo Wellcome), po artykuły żywnościowe (Danone), telekomunikację (Telefonos de Mexico), elektronikę (Philips), telefony komórkowe (Nokia) i fundusze emerytalne ze wschodzących rynków (słynna chilijska Provida SA).Dziennik "International Herald Tribune" nie widzi żadnych ekonomicznych przeszkód w dalszym rozwoju kwitów depozytowych. Nawet bardziej od niego sceptycznie nastawiony "Financial Times" przewiduje duży napływ nowych ADR-ów w II połowie tego roku. nZainteresowanym ADR-ami - Money Report (dodatek do IHT) podaje następujące adresy on-line:l Bank of New York: www.bankofny.com.adr.l Charles Schwab & Co: www.schwab.worldwide.com.l Citibank: www.netstockdirect.com.l J.P. Morgan & Co: www.adr.com.
Opr. Z.S.
Amerykańskie depozytowe (American Depository Receipts - w skrócie ADR) są instrumentami finansowymi umożliwiającymi w sposób pośredni obrót akcjami spółek nieamerykańskich na rynku USA i denominowanie ich w dolarach. Główna zasada polega na tym, że ADR-y są wystawiane przez wyspecjalizowane duże banki amerykańskie (głównie Bank of New York, J.P. Morgan i Citibank), zaświadczające o zdeponowaniu w ich filii zagranicznej zakupionych akcji danej spółki nieamerykańskiej. Same akcje nigdy nie opuszczają swojego rynku krajowego.Zakupem i sprzedażą ADR-ów, na zlecenie inwestorów amerykańskich, zajmują się duże domy maklerskie, a także tzw. maklerzy dyskontowi - od drobnych "butików" po giganty w rodzaju Charles Schwab & Co.Zdaniem Money Report, zakupem całych bloków ADR-ów zajmują się też same banki - depozytariusze. Należy dodać, że kwity dają ich amerykańskiemu posiadaczowi te same prawa, co akcje, a więc prawo do dywidendy (która mu zostaje przekazana po opodatkowaniu w kraju emitenta), prawo głosu na walnym zgromadzeniu spółki i prawo poboru.Największa korzyść dla spółek zagranicznych, to możliwość wejścia na największy rynek kapitałowy USA (a więc zdobycia sobie akcjonariuszy amerykańskich) bez konieczności natychmiastowego spełnienia surowych warunków Komisji Papierów Wartościowych i Giełd USA (istnieją różne fazy spełnienia tego rodzaju wymogów przed uzyskaniem prawa do rejestracji na NYSE czy NASDAQ). Największa korzyść dla inwestorów amerykańskich, to możliwość dywersyfikacji ryzyka zakupami akcji spółek zagranicznych bez pokonywania wielu trudnych barier.
.