Z Pawłem Rzepką, prezesem zarządu Telekomunikacji Polskiej,rozmawia Grzegorz Dróżdż

Telekomunikacja Polska od pewnego czasu realizuje nową strategię rozwoju. Jak docelowo ma wyglądać struktura przychodów grupy TP SA?Telekomunikacja Polska działa obecnie w czterech podstawowych segmentach: internecie, transmisji danych, telefonii komórkowej i stacjonarnej. Tempo wzrostu przychodów w pierwszych trzech dziedzinach waha się między 100 a 130% rocznie, natomiast w ostatniej wynosi jedynie 16%. Oczywiście, jeśli popatrzymy na skalę, to nadal największe przychody uzyskujemy z telefonii stacjonarnej. Myślę jednak, że w ciągu najbliższych pięciu lat udział tego segmentu spadnie z obecnych 83% do około 50%. Pozostałą część będą właśnie stanowiły wpływy z pozostałych dziedzin. W związku z tym musimy oczywiście z roku na rok przeznaczać coraz większe kapitały na rozwój usług charakteryzujących się wyższym tempem wzrostu.Na ten rok TP SA zapowiadała inwestycje o wartości ponad 8,1 mld zł. Czy może Pan powiedzieć, w jakiej proporcji środki te zostaną wykorzystane w poszczególnych segmentach działalności firmy?Szczegółowa struktura naszych nakładów kapitałowych stanowi w pewnym sensie tajemnicę handlową. Mogę jedynie powiedzieć, że już niewiele ponad 50% naszego zaangażowania zostanie przeznaczone na rozwój telefonii stacjonarnej.Jak Pan widzi rolę TP SA na rynku internetu? Wiadomo, iż TP SA w sposób naturalny znajdzie się w gronie największych dostawców. Co będzie jednak z pozostałymi segmentami?Zamierzamy oczywiście być największym dostawcą internetu w naszym kraju i w związku z tym rozbudowujemy naszą ofertę w tym zakresie. Posiadanie świetnej sieci bez usług generujących w niej ruch nie daje jednak możliwości zwiększania przychodów. W związku z tym koncentrujemy się nie tylko na rozbudowie sieci dostępu, ale stajemy się też akceleratorem ruchu między użytkownikami internetu. Zależy nam na stworzeniu oferty, która pozwoli na załatwianie codziennych spraw za pośrednictwem globalnej sieci. W tym celu między innymi powołana została nasza spółka TP Internet.Czy strategia rozwoju TP Internet zakłada wzrost jedynie organiczny?Mamy kapitał, który chcemy przeznaczyć na rozwój nowych usług. Oprócz kapitału trzeba jednak mieć jeszcze know-how, który można pozyskać w dwojaki sposób - albo wypracować go samodzielnie, albo kupić. My będziemy starali się wykorzystać zarówno jedną, jak i drugą drogę. Sądzę, że nasz zastrzyk kapitałowy na rynku usług internetowych będzie tak znaczący, że spowoduje jeszcze większą dynamikę wzrostu oferty. Bardzo cieszymy się jednak, że również inne podmioty chcą inwestować znaczące środki na tym rynku. Uważamy bowiem, że każdy, kto działa w sektorze usług internetowych, jest naszym sprzymierzeńcem, gdyż jest naturalnym źródłem lub odbiorcą ruchu.Jakie, Pana zdaniem, będzie w najbliższym czasie tempo wzrostu rynku telefonii komórkowej?Uważam, że rynek ten jest w stanie powiększać się o około 2 mln abonentów rocznie.Jak w tym kontekście wyglądają plany PTK Centertel, która chce pozyskać w tym roku 1 mln nowych klientów?Liczymy, że w stosunku do innych operatorów Centertel będzie pozyskiwał znacznie więcej klientów. Ma temu służyć oferta jakościowa, jaką daje sieć dwumodowa, jak również cenowa. Dodatkowo już niedługo chcemy świadczyć usługi dostępu do internetu z wykorzystaniem telefonów komórkowych.W tym kierunku idą jednak wszyscy. Dodatkowo również jeśli chodzi o ceny konkurencja nie śpi, czego dowodem mogą być ostatnie zmiany w cenniku PTC.Klienci powinni być z tego zadowoleni. Być może to spowoduje, że liczba 2 mln nowych abonentów rocznie okaże się zbyt ostrożna.Jednym z atutów Centertela ma być konwergencja usług telefonii stacjonarnej i komórkowej. Kiedy tego typu produkty zostaną wprowadzone na rynek?Będzie się to odbywało stopniowo. Pierwsze tego typu produkty pojawią się w tym roku. Wystartujemy ze wspólną pocztą głosową i po kolei doprowadzimy do pełnej integracji usług. Zmiany początkowo odczują przede wszystkim klienci kluczowi, którym zostanie zaoferowany pakiet nowych usług.Telekomunikacja Polska jednak na razie nie oferuje poczty głosowej nawet klientom telefonii stacjonarnej...Niebawem to się zmieni.Zapowiadał Pan niedawno, że jeśli, zgodnie z zapowiedzią proces koncesyjny w sprawie telefonii komórkowej trzeciej generacji (UMTS) wystartuje w tym roku Centertel, będzie gotowy do oferowania nowej usługi już w połowie 2001 r. Jak ta deklaracja ma się do okresu zwrotu z inwestycji w GSM 900?Analizowaliśmy oczywiście tę sytuację. Kwestia rozpoczęcia oferowania usług w systemie UMTS w połowie przyszłego roku rozważana była w kontekście zapowiedzi ministra łączności o otwarciu procesu koncesyjnego w czwartym kwartale tego roku. Zastanawialiśmy się, czy rozpoczynanie usług w systemie GSM 900 jest w tej sytuacji korzystne. Doszliśmy jednak do wniosku, że utrata rynku w przypadku wstrzymania oferty w paśmie 900 MHz byłaby niewspółmiernie duża do poniesionych nakładów. Ponadto budując sieć GSM900/1800 już uwzględnialiśmy możliwości wykorzystania części infrastruktury dla potrzeb UMTS. Tak więc część obecnie ponoszonych nakładów zmniejszy inwestycje niezbędne do uruchomienia UMTS.Minister łączności zapowiadał, iż przy procesie koncesyjnym UMTS może pojawić się na rynku nowy operator. Czy uważa Pan, że na naszym rynku znajdzie się miejsce dla więcej niż trzech podmiotów?Technologia UMTS umożliwia działanie znacznie większej liczby operatorów. Jeśli znajdzie się tylko kapitał poważnie zainteresowany tego typu inwestycjami, to uważam, patrząc oczywiście z punktu widzenia regulatora rynku, że w sposób maksymalny powinny zostać wykorzystane te możliwości. Z naszego punktu widzenia istotne jest to, by w gronie podmiotów, które uzyskają koncesję UMTS, znaleźli się obecni operatorzy sieci GSM.Wiadomo, że konkurencja na rynku telefonii stacjonarnej generalnie sprowadza się do walki o klientów biznesowych. W Warszawie rusza nowy operator, a niedługo prawdopodobnie pojawi się kolejny. Nie ukrywają oni, iż ich celem jest m.in. przechwycenie kluczowych klientów TP SA.Mamy tego świadomość. Już dwa lata temu zmieniliśmy naszą strategię działania. Mamy już wdrożony program obsługi klientów kluczowych. Jesteśmy w stanie zapewnić najlepszą ofertę. Klient nie czeka już praktycznie na nic. Wręcz my go informujemy, jakie korzyści może osiągnąć wykorzystując nasze nowe produkty. Zdajemy sobie sprawę, że konkurencja zaatakuje przede wszystkim w dużych aglomeracjach i w związku z tym nasz program inwestycyjny już od pewnego czasu koncentruje się właśnie na dużych miastach. Sądzimy więc, że w niewielkim stopniu będziemy tracić ten najbardziej atrakcyjny rynek.Jak wygląda sprawa kosztów interkonektu? Jeden z niezależnych operatorów stwierdził ostatnio, iż znacznie oszczędzi po wprowadzeniu rozliczeń opartych na formule kosztowej.Nie wiem, na jakiej podstawie została wyrażona taka opinia. Ta metoda wprowadza całkowicie nowe zasady rozliczeń. Oczekujemy, że wszyscy operatorzy, którzy posiadają własną sieć dostępową, ustalą również stawki za możliwość korzystania przez nas z ich sieci. My, posiadając stosunkowo dobre wyniki finansowe oraz niskie koszty pozyskiwanego kapitału, będziemy w stanie zaproponować relatywnie niskie stawki. Sądzimy więc, że po równie atrakcyjnych cenach będziemy mogli korzystać z infrastruktury innych operatorów, w tym również operatorów telewizji kablowych. Jeśli bowiem mówi się o otwarciu rynku, to musi ono następować w dwóch kierunkach. Telekomunikacja Polska jest gotowa udostępniać swoją sieć po stawkach wynikających z kosztów i oczekujemy, że inni udziałowcy rynku zastosują tę samą zasadę. Tak więc to klient będzie decydował, kto zatrzyma największą część przychodów rynku. Jesteśmy przekonani, że będziemy to my.Jak dużą, Pana zdaniem, część rynku połączeń międzymiastowych TP SA straci po wejściu konkurencji?Mamy różne warianty. Rebalansujemy nasze taryfy i w efekcie opłaty za usługi międzymiastowe w ostatnim czasie zostały znacznie obniżone. Sądzę więc, że będziemy w stanie zaoferować najlepsze, ale również najtańsze usługi połączeń międzymiastowych. Właśnie nowy system rozliczeń interkonektowych będzie tak skonstruowany, że operator oferując usługę połączeń międzymiastowych będzie musiał wkalkulować w swoją cenę również ponoszenie opłat z tytułu wykorzystania lokalnych pętli abonenckich. Wydaje mi się, że założenia części operatorów, iż oni będą ponosili koszty samej usługi międzymiastowej bez konieczności wnoszenia opłaty na rzecz operatorów posiadających sieć lokalną, były zbyt optymistyczne.Wspominał pan kiedyś, że Telekomunikacja Polska poprzez pozyskanie inwestora strategicznego chciałaby wejść w jeden z tworzących się globalnych sojuszy na rynku telekomunikacyjnym. Tymczasem widać, iż przynajmniej w przypadku Europy sojusze te nie do końca się sprawdzają.Jest to pewien dramat Europy, który dotyczy zresztą nie tylko rynku telekomunikacyjnego. Firmy na naszym kontynencie walczą między sobą. Tymczasem Amerykanie korzystają z tego. Ich podejście jest podejściem globalnym. Nie ma tu podziału rynków na poszczególne kraje. Strategię europejską traktują jako całość, maksymalizując tym samym efektywność wykorzystania kapitału. W związku z tym uważam, iż w najbliższym czasie dojdzie do bardzo poważnego sojuszu europejskiego, który będzie mógł się przeciwstawić globalizacji w stylu amerykańskim. My, jako średni operator europejski, jesteśmy w stanie wspierać tworzenie takiego sojuszu.Jeszcze niedawno wszyscy dużo obiecywali sobie po sojuszu francusko-niemieckim, który nie utrzymał się. W tej chwili wydaje się, że właśnie France Telecom, Deutsche Telekom i Italia Telecom tworzą w Europie ośrodki konsolidacji.Dziękuję za rozmowę.