Obserwując per saldo ?bezproduktywne? wahania rynku w minionym tygodniu, trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to spokój nieco wymuszony kolejnym długim weekendem, ofertą PKN i związanym z tym brakiem aktywności inwestorów.

Ton komentarzy prasowych, jak i moich własnych odczuć w ostatnich dniach, jest dość optymistyczny ? mam wrażenie jakby rynek rozważał możliwość wzrostu, ale jednocześnie robił to nieśmiało i z dużą obawą. A to najlepsza chyba dla inwestorów sytuacja. Nieco martwi mnie to, że nie jestem odosobniony w takim myśleniu. Tym bardziej, że patrząc bez emocji na wykres indeksu, to, co widać, to jedynie spora formacja konsolidacyjna, która równie dobrze może być sygnałem odbicia, jak i kontynuacji spadku.Co winna emisja PKN?Najbardziej oczywistym powodem takiego stanu rzeczy jest druga oferta publiczna PKN Orlen. Naturalne, że spora podaż z nią związana musi być zaabsorbowana przez rynek i sam ten fakt powoduje mniejsze obroty i większą niepewność co do dalszego trendu. Co więcej, wygląda na to, że co do samej emisji i skali zainteresowania nią, panuje co najmniej taka sama niepewność. W tej sytuacji bardzo trudno ocenić zwrot z zapisu w emisji, czy nawet zwrot ten w relacji do normalnego zakupu na giełdzie. Tym trudniej podjąć decyzję, co może skutkować brakiem jakichkolwiek decyzji. I to właśnie obserwujemy na rynku.Na rozstajuObserwując sytuację na rynku amerykańskim, nie trudno zauważyć zjawisko dychotomii pomiędzy indeksami DJIA i Nasdaq. W momencie, kiedy indeks Dow Jones od długiego czasu znajduje się w fazie konsolidacji, a ostatnio nawet wyraźnie w dolnych jej granicach, kiedy ?na dniach? grozi mu spadek poniżej minimum z ostatnich kilku tygodni (około 10 300 pkt.) lub nawet poważniejszego minimum osiągniętego w trakcie spadków w kwietniu (około 9 800 pkt.) ? Nasdaq wyraźnie wybił się do góry ze swojej formacji konsolidacyjnej.Czym tłumaczyć to zjawisko? Najprostsze wyjaśnienie leży w stopach procentowych. Podwyższenie stóp, które miało miejsce w ciągu ostatnich miesięcy, spowodowało najprawdopodobniej znaczne pogorszenie jakości kredytów w bankach komercyjnych, a gwałtowny spadek na giełdzie, obok wyższych stóp, pogarsza kondycję banków inwestycyjnych. Dodając do tego wzrost cen podstawowych surowców, związany z wysokimi notowaniami ropy na giełdach surowcowych, mamy wytłumaczenie ? cierpią kursy banków i spółek chemicznych, dwóch głównych składników ?starej ekonomii?.W tym samym czasie, po znacznym spadku, zaczynają odżywać nadzieje dotyczące szczególnie spółek telekomunikacyjnych, które w sumie najbardziej ucierpiały na spadkach w kwietniu.Co dalej?Zakładając w dalszym ciągu taki rozwój wydarzeń, najprościej jest spodziewać się powtórki sytuacji z przełomu maja i czerwca, kiedy to nasza giełda w ciągu praktycznie kilku dni nadrobiła wzrost mający miejsce wcześniej na innych rynkach. Tak myśli chyba większość obserwatorów. Można również odwoływać się do analogii z listopada ubiegłego roku i kończących się wtedy zapisów w pierwszej emisji publicznej PKN.Oczywiście takie paralele nie zawsze działają, choćby ze względu na specyficzną w tej chwili sytuację gospodarczą, związaną ze zmianą w rządzie i dyskusją nad nowym budżetem. Mimo niepodwyższenia stóp procentowych na środowym posiedzeniu RPP, którego czas trwania wskazywał na poważną dyskusję, myślę, że za wcześnie jest brać to za dobrą monetę i zakładać właściwe (dla RPP) założenia budżetowe. Krótko mówiąc, ten temat może i będzie jeszcze powracał. A to dla rynku najgorsze ? trzymanie w niepewności.Tak czy inaczej wydaje się, że coś się musi w najbliższych dwóch- trzech tygodniach wydarzyć i rynek długo nie będzie znajdował się w stanie marazmu, jak w tej chwili. Tym bardziej, że marazm przybiera na sile. Wypada zatem bardzo uważnie analizować pierwsze symptomy zmian.

Marcin SadlejCDM Pekao S.A.