Zarządzanie portfelem obligacji

Choć, stosunkowo niedawno wprowadzone na rynek, skarbowe obligacje dwuletnie o stałym oprocentowaniu i indeksowane czteroletnie określane są mianem ?oszczędnościowych?, to na pewno uwagę na te papiery zwracają także inwestorzy giełdowi. Wysokie oprocentowanie (pierwszy rok to dla obecnie sprzedawanych czterolatek aż 18,6 procent!) musi zmuszać do zastanowienia właścicieli papierów o zmiennym (i ? miejmy nadzieję ? spadającym) oprocentowaniu. Stres mogą przeżywać także klienci firm zarządzających dla nich portfelami papierów dłużnych, czy to funduszy czy też bardziej elitarnych ?assetów?. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że każdy gram ryzyka więcej powinien być teoretycznie rekompensowany wyższą oczekiwaną stopą zwrotu, to poprzeczka rentowności ustalona przez wspomniane czterolatki zawisła wysoko (no, chyba że dojdzie do kolejnych podwyżek stóp procentowych, co jednak byłoby makroekonomicznym kamikadze). ?Przegonić? skarbowych zawodników z telewizyjnego spotu reklamowego może być bardzo trudno. Zwłaszcza że wspomniany gram ryzyka wymaga jakiejś małej premii dla klienta. A prowizja dla zarządzającego?Jeśli więc założymy, że gorzej być już nie może i stopy powinny w perspektywie średnio- i długoterminowej spadać, a złoty nie straci względem innych walut, to ulokowanie części kapitału w papierach czteroletnich wydaje się posunięciem jak najbardziej sensownym.Nie ma jednak róży bez kolców. Ceną za stosunkowo wysokie oprocentowanie jest bardzo ograniczona płynność opisywanych papierów czteroletnich. Nie są one notowane na giełdzie. Sposobem na wyjście z takiej inwestycji jest przedstawienie ich do przedterminowego wykupu. Wiąże się to jednak ze słoną, kilkuzłotową, opłatą manipulacyjną naliczaną przy tej operacji od każdej obligacji. Biorąc pod uwagę ryzyko konieczności awaryjnego uwolnienia zamrożonych weń pieniędzy, dochodzimy do wniosku, że wygodniejszym papierem dla przeciętnego ciułacza czy inwestora mogą okazać się stałokuponowe dwulatki (o mniej atrakcyjnym oprocentowaniu) lub notowane na giełdzie trzylatki (ich oprocentowanie powinno spadać, ale wyjście z inwestycji wiąże się z prowizją maklerską poniżej procenta wartości zlecenia).Oczywiście, niemal idealnym wyjściem byłoby korzystanie z oferty funduszy inwestycyjnych, lokujących powierzane im pieniądze w zdywersyfikowane portfele papierów dłużnych. Byłoby, bo ? niestety ? niekoniecznie jest. Jakość obsługi klienta, czas transferu środków i ? przede wszystkim ? dotychczasowe niezbyt przekonujące osiągnięcia zmuszają do ostrożnego podchodzenia do sloganów reklamowych zachwalających usługi menedżerów portfeli. Nie zmienia to jednak faktu, że w wielu wypadkach to właśnie fundusze pozostaną kompromisowym rozwiązaniem dla tych, którzy szukają w miarę sensownej stopy zwrotu, przy ograniczonym ryzyku i wysokiej płynności. Miejmy tylko nadzieję, że zarządzający nie obładowali się wcześniej przesadnie stałokuponowymi papierami o oprocentowaniu o ładnych kilka punktów procentowych niższym od obecnego. Bo wtedy pokonanie skarbowej poprzeczki może okazać się zadaniem niewykonalnym. Skarbowy zawodnik ucieknie daleko komercyjnej konkurencji. A slogany o zaletach powierzania swojego portfela pośrednikom zabrzmią cokolwiek ironicznie.

Łukasz KWIECIEŃ[email protected]