Spekulacje o bliskim zakończeniu napływu środków z prywatyzacji TP SA od kilku dni powodowały osłabienie złotego. Słabsza waluta jest korzystna dla salda rachunku obrotów bieżących, choć spółkom mocno zadłużonym w walutach obcych wzrosną koszty finansowe. Wydaje się jednak, że gracze giełdowi ostatnio bardziej zwracają uwagę na makroekonomiczne przesłanki inwestowania, a deficyt handlowy to obok inflacji jedno z podstawowych kryteriów. Inwestorzy zagraniczni obecni na GPW dzięki słabszemu złotemu stracą, nawet gdyby kursy nie spadły. Tylko że obroty od dłuższego czasu pokazują, że zagranicy u nas po prostu nie ma. Słabszy złoty natomiast mógłby stać się elementem zachęcającym obcokrajowców do inwestycji w relatywnie tańsze polskie akcje. Jeśli sprawdzą się prognozy Ministerstwa Finansów i po piątkowych danych za sierpień okaże się, że inflacja liczona rok do roku spadnie wyraźnie poniżej 11%, mamy szansę na spory ruch do góry. Warto zwrócić uwagę, że podobne prognozy publikuje RCSS (instytucja niegdyś pesymistyczna z urzędu). Według niej, w sierpniu mieliśmy deflację 0,2% w stosunku do lipca.Na razie marazm na GPW trwa. Mikroskopijne obroty wskazują, że głębokich spadków nie powinno być, brak jest jednak popytu, który mógłby pociągnąć rynek do góry. Pozostaje jedynie nadzieja, że zagranica nie będzie czekać do przedterminowych, być może, wyborów parlamentarnych.