Efekt nie tylko kalendarzowy

Niemiecka gospodarka wlokła się w ogonie ? orzekł Christoph Weil, ekonomista Commerzbanku. Ostatni kwartał 2000 r. pod względem dynamiki wzrostu okazał się najsłabszy od półtora roku.Takie czynniki jak mniejsza skłonność do inwestowania i konsumpcji spowodowały, że produkt krajowy brutto Niemiec wzrósł w tym okresie zaledwie o 0,2% w stosunku do III kwartału, zaś w relacji do ostatnich miesięcy 1999 r. przyrost PKB wyniósł 1,9%.Wprawdzie dzięki niskiemu kursowi euro do dolara dynamicznie rósł eksport, ale na ogólną kondycję gospodarki rzutowały wysokie ceny ropy naftowej oraz wysokie stopy procentowe. Z tego powodu, jak pisze komentator Bloomberga Christian Baumgaertel, korporacje i konsumenci mieli do dyspozycji mniej pieniędzy.Teraz, w obliczu zwalniającej gospodarki Stanów Zjednoczonych i przewidywanego mniejszego popytu na eksportowane towary, niemieccy producenci liczą na wzrost popytu wewnętrznego dzięki redukcjom obciążeń podatkowych.Na słabszą roczną dynamikę PKB w ostatnim kwartale 2000 r. miała duży wpływ mniejsza o 3 liczba dni roboczych w porównaniu z tym samym okresem 1999 r. Bez tego ?efektu kalendarzowego? wzrost produktu krajowego wyniósłby 2,6%, a nie 1,9%.Christoph Weil z Commerzbanku uważa, że Niemcy w ostatnim kwartale ub.r. odstawały od europejskiej czołówki i obecnie żaden inny liczący się kraj Eurolandu nie jest tak słaby jak RFN.Rząd przewiduje, że w tym roku produkt krajowy brutto powinien wzrosnąć o 2,75%, wobec 3,1% w minionym. Wprawdzie nastroje biznesmenów poprawiły się w styczniu, ale ich oczekiwania co do przyszłości są mniej optymistyczne.

W.Z., Bloomberg