W ostatnich dwóch tygodniach całkowitą kontrolę nad rynkami finansowymi przejęły emocje. Oczywiście, zawsze jest to czynnik, który silnie wpływa na notowania cen akcji lub kursy walut, bo przecież coś takiego, jak wycena akcji "zgodna z fundamentami" jest tylko kwestią umowną. Inwestorzy zawsze się czegoś boją w mniejszym lub większym stopniu, a skala tego strachu w krótkim terminie definiuje poziomy giełdowych indeksów. Od 26 lutego w umysły inwestorów wkradła się panika, której pozbyli się dopiero w ostatni poniedziałek. Wtedy wszystkie główne światowe indeksy wyznaczyły minima gwałtownej wyprzedaży i do końca tygodnia trwało odreagowanie. Charakter tych giełdowych zawirowań można opisywać przez pryzmat azjatyckich giełdowych indeksów, rynku walutowego czy też rynku surowców. Jednak o tym, czy mamy do czynienia z początkiem głębokiej fali spadkowej, czy też była to jedynie paniczna krótkotrwała wyprzedaż, najlepiej świadczą nastroje samych inwestorów.
Spadał też optymizm
Zacznę od nastrojów na amerykańskim parkiecie. We wtorek na łamach "Parkietu" podawałem poniedziałkowy odczyt Hulbert Stock Newsletter Index, czyli indeksu nastrojów, obliczanego na podstawie amerykańskich biuletynów inwestycyjnych. Przypomnę, że gwałtowny spadek optymizmu analityków, idący w ślad za spadkiem giełdowych indeksów - według interpretacji kontrarian - nie sprzyjał wieszczeniu początków bessy. Dla byków groźny jest dopiero brak strachu, popychający indeksy w "dolinę nadziei".
Kolejne dwa argumenty potwierdzające byczą interpretację panicznej reakcji inwestorów dostaliśmy w następnych dniach. W ankiecie Investors Intelligence liczba optymistów spadła z 50,5 proc. do 46,2 proc., a liczba niedźwiedzi wzrosła z 24,2 proc. do 26,9 proc. Różnica zmniejszyła się z 26,3 proc. do 19,3 proc. Historycznie patrząc (2003 r. - 2007 r.) różnica między obozem byków a niedźwiedzi oscyluje między 0 (początek nowej fali wzrostowej w USA w lipcu 2006 r.), a około 40 proc. Teoretycznie mamy więc neutralne nastroje, ale wobec tak silnej przeceny indeksów spod świeżo ustanowionych szczytów długiej hossy, gwałtowny spadek nastrojów do neutralnych poziomów jest argumentem przemawiającym jedynie za krótkotrwałym pogorszeniem koniunktury. Gdy pękała bańka internetowa w marcu 2000 r. (w sobotę była siódma rocznica szczytu), 10-proc. korekta na Nasdaq spowodowała, że indeksy nastroju - zamiast choćby małego spadku optymizmu - pokazały jego wzrost.
CEO wie najlepiej