Cena ropy naftowej przekroczyła wczoraj poziom 64 dolarów za baryłkę, najwyższy od 1 grudnia. Od półrocznego minimum z 11 stycznia ropa zdrożała o ponad 23 proc. Na tak znaczącą zwyżkę ceny tego surowca złożyło się kilka przyczyn. Dwie z nich mają charakter polityczny i obie są skutkiem wzrostu napięcia wokół Iranu.

Rada Bezpieczeństwa ONZ zaostrzyła sankcje przeciwko temu krajowi. Władze w Teheranie dostały już tylko 60 dni na wstrzymanie programu wzbogacania uranu. Członkowie Rady przegłosowali także zamrożenie aktywów państwowego banku irańskiego.

Druga przyczyna wzrostu napięcia w tym rejonie to zatrzymanie przez Iran 15 brytyjskich marynarzy patrolujących irackie wody w Zatoce Perskiej. Premier Tony Blair określił ten incydent jako ?bardzo poważną sytuację". Iran twierdzi, że marynarze wtargnęli na jego wody terytorialne. Uczestnicy rynku ropy nerwowo reagują na wieści z Iranu nie tylko dlatego, że jest czwartym na świecie poducentem tego surowca, ale przede wszystkim dlatego, że jedna czwarta światowego wydobycia ropy transportowana jest przez cieśninę Ormuz, wąski przesmyk między Iranem i Omanem u wyjścia z Zatoki Perskiej na Ocean Indyjski. Im bardziej napięte stosunki z Iranem, tym większe ryzyko, że zechce on zablokować tę drogę.

Czysto ekonomiczne przyczyny wzrostu cen ropy to zmniejszenie wydobycia przez OPEC i większy popyt amerykańskich rafinerii przygotowujacych już zapasy benzyny na letni sezon urlopowy.

OPEC do lutego zmniejszył wydobycie o 1 mln baryłek dziennie. W rezultacie światowe zapasy od października do stycznia spadły o 50 mln baryłek, najbardziej od 10 lat. A popyt na ropę rośnie, bo światowa gospodarka ma w tym roku wzrosnąć o 5 proc.