Do końca kwietnia Urząd Komunikacji Elektronicznej zdecyduje o wysokości kar dla członków zarządu Telekomunikacji Polskiej. Mogą one wynieść nawet 300 proc. ich miesięcznego wynagrodzenia. Tym samym UKE nie chce po raz kolejny karać firmy, lecz osoby odpowiedzialne za nieprawidłowości w jej funkcjonowaniu.
W marcowym komunikacie UKE podał, że kara ma być nałożona tylko na prezesa TP. - Od początku naszym zamiarem było ukaranie członków zarządu firmy - twierdzi rzecznik prasowy UKE Jacek Strzałkowski. Wyjaśnia, że wymienienie prezesa w komunikacie miało wskazywać na wagę problemu. Zaznacza również, że działania UKE nie są wymierzone personalnie w osobę Macieja Wituckiego. Musi się on jednak liczyć z koniecznością zapłaty ponad 660 tys zł.
Nie wiadomo jeszcze, komu konkretnie zostaną przedstawione zarzuty. Prawdopodobnie UKE nie nałoży kar na wszystkie osoby zasiadające w zarządzie. Tymczasem jednak urząd przesłał każdej z nich żądanie dostarczenia do 20 kwietnia informacji o uzyskiwanych dochodach osobistych. Członkowie zarządu mają się też odnieść do wykazanych przez UKE nieprawidłowości.
Na początku roku Netia i GTS Energis podpisały z TP umowy o dostępie do łączy TP w ramach tzw. usługi BSA. Dzięki temu abonenci TP mogli zrezygnować z Neostrady na rzecz konkurencyjnych Net24 i Multimo. Jednak mimo podpisanych zobowiązań i skierowanych przez UKE upomnień spółki te i ich klienci napotykali na utrudnienia.
TP miała wyeliminować nieprawidłowości do końca marca, co jednak nie nastąpiło. Netia i GTS skarżą się na bezprawne praktyki ze strony TP. Największy operator wstrzymuje uruchamianie usług przez obie spółki, a jednocześnie nakłania oczekujących klientów do powrotu do Neostrady. - W tej sprawie skierowaliśmy wniosek do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów - mówi Jacek Strzałkowski.