Kontrakt Kleinfelda wygasa 30 września. - Podjąłem decyzję, żeby go nie przedłużać. Dopóki obowiązuje, pozostaję do dyspozycji firmy - ogłosił Kleinfeld w oświadczeniu wydanym w środę wieczorem. Opublikował je po spotkaniu z radą nadzorczą, która miała zastanowić się nad jego przyszłością.
To już druga dymisja. Tydzień wcześniej z niemieckim koncernem pożegnał się poprzedni wieloletni prezes Heinrich von Pierer, który ostatnio pełnił obowiązki szefa rady nadzorczej. Zarówno on, jak też Kleinfeld podtrzymują, że nic nie wiedzieli o łapówkach wręczanych w celu zdobywania kontraktów. Jednak potraktowali sprawę honorowo. Postanowili odejść, żeby ułatwić Siemensowi odzyskanie reputacji.
Uleczył Siemensa
Analitycy nie ukrywają, że dymisja 49-letniego Kleinfelda stawia firmę i jej udziałowców w trudnej sytuacji.
Związany ze spółką od 20 lat menedżer został jej szefem w styczniu 2005 r. Od tego czasu Siemens przeszedł jedną z najbardziej znaczących transformacji w swojej historii. Kleinfeld pozbył się nierentownej i tracącej rynek jednostki zajmującej się produkcją telefonów komórkowych na rzecz tajwańskiego Benq. Doprowadził do połączenia działu produkcji urządzeń telekomunikacyjnych z analogiczną jednostką fińskiej Nokii, a jednocześnie, dzięki przejęciom, rozwinął działalność przynoszących najwięcej zysków działów urządzeń medycznych, automatyki przemysłowej i energetycznego. Zdołał też przekonać załogę do wydłużenia czasu pracy bez podnoszenia wynagrodzeń.