Na rynku akcji panuje cisza przed burzą

Kierunek wybicia z formacji trójkąta na wykresie WIG-u zadecyduje o dalszych losach bessy. Na razie brak jednoznacznych argumentów przemawiających za jej zakończeniem

Aktualizacja: 27.02.2017 20:51 Publikacja: 19.04.2008 20:03

Obserwatorzy coraz częściej zwracają uwagę, że światowe rynki akcji zaczynają wyraźnie faworyzować dobre informacje, jednocześnie ignorując negatywne doniesienia. Nawet jeśli owe dobre informacje (np. wyniki spółek amerykańskich) są dobre tylko dlatego, że są lepsze od niewygórowanych prognoz, to jest to sygnał zmiany nastroju na rynku. Innymi słowy, atmosfera zaczyna sprzyjać odwróceniu niekorzystnych trendów.

Niestety, na obwieszczenie końca bessy jest po prostu za wcześnie. Przede wszystkim nie pojawiły się jeszcze jednoznaczne techniczne sygnały zakończenia tendencji spadkowej. Pojawiają się co najwyżej "poszlaki" przemawiające za takim scenariuszem (patrz ramka), ale podejmowanie na ich podstawie decyzji jest obarczone ponadprzeciętnym ryzykiem.

Opór nie został pokonany

Być może rozwiązaniem jest monitorowanie sytuacji technicznej pod względem najprostszych kryteriów, czyli poziomów wsparcia i oporu. Po pierwsze, ani amerykański S&P 500, ani nasz rodzimy WIG nie pokonały jeszcze kluczowych poziomów oporu, za jakie można uznać szczyty z lutego. Warto przy tym zwrócić uwagę, że S&P 500 znajduje się stosunkowo blisko tej strefy oporu (w czwartek brakowało do niej nieco ponad 2 proc.). W przypadku WIG-u dystans do lutowego szczytu wynosi więcej - prawie 6 proc.

Pozostawanie indeksów poniżej poziomów oporu oznacza, że nie został spełniony podstawowy formalny warunek zakończenia trendu spadkowego. Kolejne lokalne szczyty wciąż położone są coraz niżej, więc nie można mówić o przełomie. Można co najwyżej mówić o wytraceniu impetu przez trend spadkowy, biorąc pod uwagę fakt, że kolejne ostatnie dwa dołki są położone na zbliżonym poziomie.

Gdyby spróbować opisać sytuację techniczną w najbardziej zwięzły sposób, to opis taki brzmi: w średnim terminie (czyli w perspektywie dziewięciu miesięcy) utrzymuje się trend spadkowy, natomiast w krótkim terminie (w skali kilkunastu tygodni) trwa trend boczny. Tendencja zniżkowa ma w tym przypadku charakter nadrzędny.

O ile na wykresie S&P 500 trend boczny (czy też konsolidacja) przybrał dość chaotyczną postać połączoną z dużą zmiennością, to w przypadku WIG-u sytuacja przedstawia się bardziej klarownie. Ponieważ niedawny lokalny szczyt indeksu jest położony poniżej lutowego maksimum, zaś marcowy dołek jest położony powyżej minimum styczniowego, to na wykresie powstała charakterystyczna formacja trójkąta symetrycznego. Ten "książkowy" układ potwierdzony jest dodatkowo stopniowym spadkiem obrotów. W przypadku części małych spółek aktywność inwestorów zaczęła wręcz zamierać.

W trójkącie

Problem z tą formacją polega na tym, że teoria nie przesądza, czy jest to układ zapowiadający kontynuację trendu nadrzędnego (czyli spadkowego), czy wręcz przeciwnie - odwrócenie tej tendencji. Prawdopodobieństwo każdego z tych scenariuszy wynosi 50 proc. Na pierwszy rzut oka można by zatem zapytać - po co w ogóle poświęcać czas na analizowanie formacji, która nie pozwala prognozować przyszłego ruchu notowań?

Wbrew pozorom, trójkąt symetryczny jest jednak użyteczny. Rzecz w tym, że chociaż sam w sobie nie mówi nic na temat przyszłości, to jednak więcej na ten temat powie kierunek wybicia z tej formacji. O wybiciu takim będzie można mówić, gdy WIG przetnie któreś z ramion trójkąta. Gdy pokona linię przebiegającą po szczytach, będzie to sygnał narodzin trwalszego trendu wzrostowego. Gdy zaś pokona linię biegnącą po dołkach, będzie to potwierdzenie kontynuacji nadrzędnej tendencji zniżkowej. Górne ramię trójkąta przebiega obecnie na wysokości ok. 48,5 tys. pkt, zaś dolne - ok. 45 tys. pkt, przy czym w dość szybkim tempie obie te linie się zbiegają.

Trzeba przy tym zastrzec, że o wybiciu z trójkąta będzie można mówić tylko wówczas, gdy będzie to zdecydowany ruch, któremu towarzyszyć będą emocje na rynku i wzmożona aktywność. Naruszenie linii przy małym obrocie lub tzw. wyjście bokiem (tzn. sytuacja, w której ramiona trójkąta są na tyle blisko siebie, że do opuszczenia formacji dochodzi tylko dlatego, że indeks nie ma już zwyczajnie pola manewru), byłoby mało znaczące.

Pocieszające jest to, że nawet w razie takiego scenariusza zakładającego przedłużenie marazmu ponad normę klarowne pozostaną inne poziomy wsparcia i oporu, tzn. odpowiednio styczniowy dołek (44509 pkt) i lutowy szczyt (50193 pkt).

Czy roczna średnia krocząca może służyć jako wskaźnik kontrariański?

Roczna średnia krocząca to jeden z najprostszych, a zarazem najbardziej wymownych instrumentów analizy technicznej. Z jednej strony, od listopada ub.r. WIG znajduje się poniżej tej średniej, co jest wiarygodnym wyznacznikiem bessy. Do tego momentu, od maja 2003 r. WIG ani razu nie spadł poniżej tej linii, co tylko potwierdza jej znaczenie.

Z drugiej strony, historia pokazuje, że roczną średnią traktować można również jako wskaźnik kontrariański (tzn. podpowiadający, w jaki sposób inwestować wbrew opinii większości). Chodzi tu nawet nie tylko o skrajne odchylenia WIG-u od tej średniej (o czym nieraz pisaliśmy), ale również o sam jej przebieg. Rzecz w tym, że roczna średnia ma na tyle długoterminowy charakter, że moment, w którym zaczyna spadać, jest znacznie opóźniony w stosunku do momentu, w którym dochodzi do jej przebicia. W przypadku WIG-u przebicie przypadło na początek listopada ub.r., zaś średnia zaczęła opadać dopiero w połowie stycznia, czyli gdy panika na rynku sięgała apogeum. Od tego momentu minęły właśnie trzy miesiące (a dokładnie 67 sesji).

Zbadaliśmy, jak w przeszłości WIG zachowywał się po tym, gdy roczna średnia krocząca spadała już nieprzerwanie przez owe 67 sesji, zanim doszło do trwałego odwrócenia tej tendencji. Pomijając początkowe wyjątkowo burzliwe lata istnienia GPW, po raz pierwszy taki przypadek zdarzył się w listopadzie 1998 r. Rzecz w tym, że wówczas giełda już odżywała po załamaniu spowodowanym kryzysem azjatyckim i rosyjskim. Dołek ukształtował się już wcześniej - w październiku 1998 r. Drugi przypadek to kwiecień 2001 r. Wówczas WIG znajdował się już w połowie bessy. Co prawda zanurkował już o 33 proc., ale czekała go dalsza zniżka o 25 proc.

Przyjrzeliśmy się również podobnym zależnościom na rynku amerykańskim, którego historia jest znacznie dłuższa. Zbadaliśmy strategię polegającą na kupnie koszyka akcji z S&P 500 w momencie, gdy roczna średnia zaczyna dopiero spadać. Akcje sprzedawalibyśmy dopiero wówczas, gdy indeks spada poniżej tej średniej (co oznacza że w międzyczasie musiał ją przebić w górę). Okazuje się, że na dłuższą metę strategia taka przynosiłaby systematyczne zyski (chociaż niższe niż wzrost S&P 500), co pokazuje, że kontrariańskie podejście się sprawdza.

Najważniejszy wniosek jest taki, że na przestrzeni 70 lat poprzednia bessa w latach 2000-2002 była odosobnionym wyjątkiem, jeśli chodzi o zachowanie rocznej średniej kroczącej.

Wspomniana strategia przyniosła wówczas w najgorszym momencie spadek kapitału o 38 proc., co było wynikiem najsłabszym w całej historii. To potwierdza, że obecna sytuacja stwarza większe szanse na rychłe odwrócenie trendu spadkowego, ale również brak jest gwarancji takiego scenariusza.

Podobnych mało jednoznacznych czynników można by wskazać jeszcze więcej (niedawno pisaliśmy o tym, że wskaźnik cena/sprzedaż dla S&P 500 jest najniższy od dna poprzedniej bessy, a jednocześnie nadal wyższy niż w latach 90.).

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy