Wicepremier Waldemar Pawlak wywołał burzę, żądając obniżki opodatkowania paliw silnikowych. Od razu zaczęły się spekulacje, kto "przeje" efekty ewentualnej zmiany, ile na tym straci budżet i przede wszystkim - jak szybko i jak długo będą rosły ceny.
- Całkiem realną ceną wydaje się 7 zł za litr, ale może być i więcej - twierdzi Halina Pupacz, szefowa Polskiej Izby Paliw Płynnych. Jej zdaniem, cena benzyny na giełdzie w Rotterdamie jest już tak wysoka, że po sprowadzeniu do kraju powinna kosztować minimum 5,5 zł, a w sprzedaży detalicznej ponad 6 zł za litr. Na razie płacimy jednak za nią 4,5 zł, co i tak kierowcom i firmom wydaje się kwotą zbyt wysoką. Przedsiębiorcy przekonują, że taka cena rzutuje na całą gospodarkę, bo rosną koszty transportu.
Izba o obniżkę akcyzy i podatku VAT nakładanych na paliwa toczy ciągłą batalię. Ostatni raz apelowała o to w kwietniu do resortu finansów. Odpowiedź dostała z początkiem maja: nie ma takich planów. To samo usłyszał Pawlak. Kolejnym adresatem jego apelu jest też Unia, która zdaniem wicepremiera powinna obniżyć minimalne stawki akcyzy.
Z kolei prezydent Nicolas Sarkozy zapowiada, że pod francuską rezydencją Unia rozważy ograniczenie podatku VAT na paliwa.
Budżet straci czy zyska