Znaczące obniżenie deficytu z 29,1 mld zł w tegorocznej ustawie budżetowej do 18,2 mld zł w przyszłym roku jest dowodem na to, jak daleko udało nam się posunąć z reformą finansów publicznych - stwierdził wczoraj po posiedzeniu rządu minister finansów Jan Vincent-Rostowski. Zgodnie z założeniami przyjętymi przez Radę Ministrów, przyszłoroczne dochody państwa wynieść mają 310,52 mld zł (wzrost o 10,2 proc. w stosunku do planu na ten rok), wydatki - 398,72 mld zł (wzrost o 6,4 proc.). Wyższe wpływy to wynik większych transferów środków Unii Europejskiej (do Polski trafić ma 58,4 mld zł wobec 35,3 mld zł w tym roku). Inna przyczyna to wzrost dochodów podatkowych o 10,4 proc. Mniejsze będą za to dochody niepodatkowe (głównie dywidendy i cło) - 16,9 mld zł wobec 18,4 mld zł w tym roku.
3 mld zł więcej z podatków
Jan Vincent-Rostowski pytany, dlaczego resort zakłada tak znaczącą obniżkę deficytu mimo planów redukcji stawek PIT, przypomniał o swoich rozmowach z innymi ministrami na temat możliwych oszczędności. Dodał także, że MF szacuje, że tegoroczne wpływy podatkowe będą o 3 mld zł wyższe od założonych w ustawie. - Zobaczycie państwo, że stworzyliśmy budżet bardziej szczelny i oszczędny - podkreślił. Nie chciał jednak mówić o żadnych szczegółach.
Zamiast tego zapowiedział, że w przyszłym tygodniu poznamy szczegóły planowanych zmian w ustawie o finansach publicznych. Z wcześniejszych informacji z MF wynika, że chodzi m.in. o częstsze wykorzystanie promes wieloletnich. To umożliwi bardziej efektywne prowadzenie zamówień publicznych. Resort finansów niechętnie jednak wraca do pomysłów byłej wicepremier Zyty Gilowskiej, zmierzających do likwidacji wszystkich zakładów budżetowych i jednostek pomocniczych.
Skąd taka niska inflacja?