Jeśli 28 czerwca akcjonariusze Hydrotoru przegłosują buy back, firma będzie mogła skupować w celu umorzenia również akcje imienne, znajdujące się poza obrotem giełdowym. Te papiery należą głównie do pracowników tucholskiej spółki. Stanowią 18,5 proc. kapitału, ale dzięki uprzywilejowaniu dają 53,2 proc. głosów.
- W tej chwili nie mamy przygotowanych szczegółów skupu. Za akcje imienne płacilibyśmy tyle samo co za zwykłe - mówi Wacław Kropiński, prezes Hydrotoru. Sam kontroluje pakiet uprzywilejowanych walorów, dający 10 proc. głosów. Zgodnie z projektem uchwały, producent hydrauliki na buy back zamierza przeznaczyć prawie 3 mln zł z ubiegłorocznego zysku netto, który wyniósł 7,52 mln zł. Według wczorajszego kursu, który wzrósł o 0,1 proc., do 42 zł, firma mogłaby za to nabyć zaledwie 71,4 tys. akcji (2,9 proc. kapitału i 1,7 proc. głosów).
- To faktycznie niedużo. Pamiętajmy, że to jedynie propozycja. Część inwestorów podnosiła temat skupu walorów własnych przy okazji poprzednich walnych. Znając akcjonariat pracowniczy Hydrotoru, o wiele bardziej realna wydaje mi się jednak wypłata dywidendy - twierdzi Kropiński.
Projekt uchwały w sprawie podziału zysku przewiduje bowiem opcjonalnie przeznaczenie 3 mln zł na dywidendę, czyli po 1,25 zł na papier.
Tymczasem Hydrotor zapowiada kolejne zagraniczne przejęcie - tym razem w Niemczech. Akwizycję za wschodnią granicą zarząd obiecuje od... dwóch lat. - Można powiedzieć, że zakup przedsiębiorstwa na Białorusi był zaawansowany w 80 proc. Projekt upadł z przyczyn niezależnych od nas. Negocjacje z właścicielami spółki na Ukrainie rozpoczęliśmy stosunkowo niedawno - tłumaczy Kropiński. - Jeśli chodzi o Niemcy, to bardzo atrakcyjny rynek, na którym ciężko nam mocniej zaistnieć samodzielnie. Dlatego zależy nam na przejęciu jednej z tamtejszych firm. Mamy już na oku kilka podmiotów, przygotowujemy się do ich analizowania. Mają podobne przychody co Hydrotor (60 mln zł - przyp. red.) - dodaje. Nie precyzuje, kiedy można się spodziewać rozstrzygnięć.