Decyzje nie zaskoczyły ekonomistów. Europejski Bank Centralny, który podniósł swoją główną stopę procentową w zeszłym miesiącu, tym razem postanowił dać gospodarce strefy euro trochę oddechu i zostawił ją na tym samym poziomie 4,25 proc. W Wielkiej Brytanii główna stopa już od pięciu miesięcy wynosi 5 proc. Przypomnijmy, że we wtorek stopy pozostawił bez zmian także amerykański Fed (główna to 2 proc.).
Inflacja niepokoi Tricheta
EBC jest mocno zaniepokojony inflacją, która w strefie euro jest obecnie najwyższa od 16 lat (sięgnęła 4,1 proc.). - Inflacja może pozostać jeszcze przez dłuższy czas powyżej poziomu właściwego dla zachowania stabilności cen - stwierdził na wczorajszej konferencji prasowej szef banku Jean-Claude Trichet. Sygnalizował, że bank bardzo boi się wystąpienia tzw. efektów drugiej rundy. Chodzi o sytuację, w której wzrost cen wywołuje żądania pracowników dotyczące podwyżki wynagrodzeń i skłania firmy do jeszcze znaczniejszego podnoszenia cen swoich produktów.
Niemniej za lipcową podwyżką raczej nie pójdą kolejne. Trichet stwierdził, że bank nie jest nastawiony na zmianę stóp w określonym kierunku, co można odczytać jako chęć pozostawienia ich nietkniętych także na następnym posiedzeniu.
EBC koncentruje się na inflacji, która zgodnie z postawionym mu celem powinna nie przekraczać 2 proc. Równocześnie jednak wzrost gospodarczy w krajach strefy euro jest obecnie najsłabszy od kilku lat. Gospodarka cierpi wskutek kryzysu kredytowego, który zaczął się w Stanach Zjednoczonych. Już w I kwartale odnotowano spadki PKB w Irlandii i Danii, a w drugim prawdopodobnie także i w Niemczech.