Na GPW trwa wyczekiwanie na rozwój wydarzeń na świecie

Warszawska giełda znalazła się na rozstajach. Zasłonięcie luki hossy z końca lipca na wykresie indeksu WIG zapowiada gorsze czasy, ale trudno dziś rozstrzygnąć jednoznacznie, czy jest to równoznaczne z zakończeniem trwającego od połowy lipca odbicia

Aktualizacja: 26.02.2017 15:04 Publikacja: 16.08.2008 19:09

Sekwencja ostatnich wydarzeń jest bardzo wymowna. Pod koniec minionego miesiąca WIG utworzył lukę hossy i jeszcze na tej samej sesji dotarł do 38,2-proc. zniesienia fali zniżkowej trwającej od połowy lutego do połowy lipca. Optymistyczny sygnał, jakim było otworzenie okna hossy, dawał nadzieje na podtrzymanie dobrej passy. Jednak kolejne dni coraz bardziej rozczarowywały. Po kilku sesjach konsolidacji ponad luką hossy doszło do jej zasłonięcia.

Tym samym ten pozytywny sygnał został anulowany. Zamiast perspektywy dalszego ruchu w górę, powstało zagrożenie zakończeniem odbicia. Jednak na razie nic jeszcze nie jest rozstrzygnięte. Tym bardziej że ostatnie wydarzenia rozgrywają się przy niewielkiej aktywności inwestorów. Który wariant zatem jest bardziej prawdopodobny - kontynuacja zwyżki przez WIG przynajmniej do 44,5 tys. pkt (23,6-proc. zniesienie rocznego spadku), czyli korekta całej dotychczasowej bessy, czy ruch w dół oznaczający, że kolejne odbicie w ramach trendu spadkowego jest już za nami i w kolejnych tygodniach należy spodziewać się stopniowego powrotu gorszej koniunktury, co skutkowałoby atakiem na tegoroczny dołek?

Najlepiej od lat

Zakończonemu sezonowi publikacji przez nasze spółki wyników za II kwartał towarzyszyły zwyżki indeksów. WIG przez ostatnie 20 sesji zyskał przeszło 6 proc. Jest to najlepszym rezultatem w okresie 4 tygodni do zakończenia publikacji raportów kwartalnych od początków 2005 r. Jednak jeśli weźmiemy pod uwagę ostatnich 15 sesji, to już tak dobrze nie jest. Wzrost sięga tylko około 2 proc. To i tak nieźle na tle reakcji na wyniki firm z minionego roku. Podawaniu rezultatów za II, III i IV kwartał 2007 r. towarzyszyły dość wyraźne zniżki kursów. Jednocześnie po zakończeniu następowały wzrosty.

Odwrotnie było w przypadku wyników za I kwartał tego roku. Przed zakończeniem ich publikacji akcje drożały, po nim mocno taniały. Idąc tym tropem trzeba mieć na uwadze, że zamknięcie sezonu wyników za II kwartał na nowo rozbudzi obawy przed pogorszeniem rezultatów finansowych w przyszłości i zacznie zbijać ceny akcji zgodnie z regułą, że jeśli lepiej jest w trakcie podawania rezultatów, to gorzej po tym, jak się to zakończy.

Skupianie się jednak przy ocenie zmian notowań jedynie na samych wynikach polskich spółek nie oddawałoby trafnie obecnej giełdowej rzeczywistości. W dalszym ciągu kluczowe dla koniunktury na rynku jest to, jak zachowują się zagraniczne parkiety. Choć korelacja naszego WIG z S&P 500 w ostatnich 4 tygodniach mocno się obniżyła (do 0,36), to z perspektywy ostatnich 12 miesięcy pozostaje bardzo wysoka (0,93).

Z tego powodu tak samo ważne dla koniunktury na naszej giełdzie jak postrzeganie przyszłych wyników polskich przedsiębiorstw są perspektywy rezultatów finansowych amerykańskich firm. W II kwartale nie miały się czym pochwalić - zyski spadły o ponad jedną piątą, głównie ze względu na słabą postawę sektora finansowego. Nie to jednak jest najbardziej niepokojące. Systematycznie obniżane są szacunki wzrostu zysków w III kwartale tego roku, który miał przynieść dobre wiadomości. Według ostatnich prognoz, można liczyć na poprawę zysków o zaledwie 2,8 proc. Po pominięciu spółek finansowych ma to być 11,7 proc., wobec 5 proc. w II kwartale, czyli wyraźnie lepiej. Czy można się z tego cieszyć? Raczej nie. Z aktualnych prognoz wynika, że w III kwartale do dwóch sektorów notujących w ostatnich kwartałach spadek zysków mogą dołączyć kolejne. W mającej duży wpływ na wartość S&P 500 branżach ochrony zdrowia i wydobywczej wzrost ma wynieść jedynie 4,1 proc., a w branżach przemysłowej i użyteczności publicznej po zaledwie 0,8 proc. Do jedynie 4,7 proc. spadnie dynamika wzrostu w sektorze technologicznym. Dalszy regres będzie widoczny w finansach, a bardzo mocna poprawa ma nastąpić w sektorze paliwowym.To oznacza, że spowolnienie gospodarcze znajduje odbicie w kondycji spółek z kolejnych branż. Nadzieje na to, że ucierpią jedynie spółki finansowe i powiązane z rynkiem nieruchomości, okazują się więc płonne. Tak samo jest z przekonaniem o możliwości uchronienia się globalnej gospodarki przed negatywnymi skutkami amerykańskiego spowolnienia. Recesja zawitała do Japonii, gdzie PKB w II kwartale zmniejszył się o 0,6 proc. w porównaniu z trzema pierwszymi miesiącami tego roku, a także do Eurolandu, gdzie analogiczny spadek wyniósł 0,2 proc.

Co z tą inflacją?

Trwający od początku lipca spadek cen ropy naftowej rozbudził nadzieje na osłabienie presji inflacyjnej. Jednak dane za miniony miesiąc tego nie potwierdzają. Problem narasta w Wielkiej Brytanii, pozostaje taki sam w strefie euro i Stanach Zjednoczonych. Nietrudno to wytłumaczyć. Mimo spadku ceny ropy naftowej prawie o jedną czwartą od rekordu, 12-miesięczna zmiana zmniejszyła się jedynie do 64 proc. W skali roku tempo wzrostu jest więc wciąż bardzo duże. Wyraźniej zacznie spadać dopiero jesienią (zakładając, że nie dojdzie do gwałtownego załamania się cen paliw), gdy podniesie się baza porównawcza.

Pytanie, czy tak długi okres wysokiej dynamiki wzrostu cen paliw (od II połowy grudnia 2007 r. roczny wzrost praktycznie nie spada poniżej 50 proc.) nie przełoży się ostatecznie na ceny innych dóbr, co spowodowałoby presję na bazowe (pomijające ceny żywności i paliw) wskaźniki inflacji. Już teraz zaczynają stanowić problem. W Wielkiej Brytanii bazowa inflacja PPI przyspieszyła do 6,7 proc., a CPI do 1,9 proc. W Ameryce wzrosła do 2,5 proc. i wciąż jest ponad górnym poziomem akceptowanym przez Rezerwę Federalną (2 proc.). Poprawa nastąpiła natomiast w strefie euro, gdzie bazowy wskaźnik CPI spadł do 1,7 proc. W takiej sytuacji nadzieje na cięcia stóp procentowych są przedwczesne. Giełdy raczej szybko nie dostaną wsparcia z tej strony. Zamiast tego wciąż utrzymywać się będzie zagrożenie nadmierną inflacją i w rezultacie podwyżkami stóp procentowych. Nadzieje na przeciwny scenariusz mogą opierać się jedynie na dalszym mocnym zwalnianiu gospodarek, które oddziaływałoby antyinflacyjnie. Jednak dla giełd to żadna pociecha.

To wszystko skłania do ostrożności odnośnie do inwestycji giełdowych. Wymownie wygląda też analogia zachowania indeksu WIG z ostatnich miesięcy z wypadkami z lat 2000-2001. Po 275 sesjach spadku indeks tracił wtedy prawie 35 proc., teraz blisko 39 proc. Porównanie z bessą sprzed 7-8 lat pozwala oczekiwać jeszcze jednej fali zniżkowej przed ustanowieniem trwalszego dołka. WIG może więc jeszcze zaatakować wsparcie przy 36 tys. pkt.

Sezon wyników skończył się

Podobnie jak w trakcie publikacji wyników naszych spółek po trzech pierwszych miesiącach tego roku, tak również w sezonie podawania rezultatów za II kwartał warszawska giełda zyskiwała. Przez 20 sesji do zakończenia publikacji wyników poszła w górę o około 6 proc. To najlepszy taki okres od początków 2005 r., kiedy firmy prezentowały wyniki za IV kwartał 2004 r. Od dłuższego czasu można zaobserwować schemat przeciwnego zachowania naszej giełdy przed i po zakończeniu sezonu publikacji wyników finansowych. To skłania do przekonania, że teraz czekają nas gorsze czasy. Sprzyjałby temu powrót obaw przed osłabieniem wyników firm w przyszłości.

Rynki wschodzące wciąż słabe

Mimo poprawy koniunktury na dojrzałych giełdach indeks rynków wschodzących MSCI EM ustanawia tegoroczne dołki. Bessa więc się rozwija, co jest pochodną dekoniunktury na rynku surowców. Ta zaś wynika w części z obaw przed osłabieniem popytu na towary, które ma wywołać postępujące spowolnienie gospodarcze. Jednak różnica 12-miesięcznych zmian cen akcji na rynkach wschodzących i dojrzałych wciąż sięga 4,5 pkt proc. W poprzednich latach rzadko spadała poniżej zera. Gdyby teraz do tego doszło, co jest bardzo prawdopodobne, otrzymalibyśmy sygnał zapowiadający dalszą dekoniunkturę na rynkach

Notowania surowców przy wsparciu

Ostra zniżka cen surowców z ostatnich tygodni sprowadziła indeks CRB do wsparcia w postaci 12-miesięcznej średniej kroczącej. W ostatnich latach była dobrym wyznacznikiem panującego na tym rynku trendu. Jej przełamanie zapowiadało pogorszenie koniunktury, przebicie - wzrost notowań. Jednocześnie do wsparcia, związanego ze szczytami z końca 2007 r. i początków 2008 r. dotarł kurs EUR/USD. Odbicie od tego poziomu jest jednak bardzo słabe, co przemawia za kontynuacją ruchu w dół przez wspólną walutę. To sprzyjać będzie dalszemu spadkowi cen towarów. Indeks CRB powinien w następnych tygodniach kontynuować zniżkę w stronę 290 pkt.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy