Po jutrzejszym spotkaniu niemal wszyscy ekonomiści spodziewają się utrzymania głównej stopy procentowej w USA na poziomie 2 proc. Stoją one w miejscu już od kwietnia, kiedy to Fed zakończył cykl obniżek kosztów kredytu, które miały pomóc gospodarce przetrwać okres po wybuchu kryzysu kredytów hipotecznych.
Fed zmieni retorykę?
Ważniejszy niż sama decyzja może być komunikat, który ukaże się jutro po zakończeniu obrad. Czy Fed przyzna, że gospodarka radzi sobie słabo a ryzyko inflacji zmalało? Tak oczekuje część ekspertów, którzy przewidują, że kolejnym posunięciem amerykańskiego banku centralnego może być obniżenie kosztów kredytu.
Jeszcze niedawno szef Fedu Ben Bernanke i jego koledzy skłaniali się raczej ku podwyżkom stóp, bo Ameryce zagrażała najwyższa od lat inflacja. Jednak prawdopodobnie będzie ona hamować (sygnałem jest choćby spadek w sierpniu wskaźnika cen płaconych przez producentów z 9,8 proc. do 9,6 proc.) ze względu na gwałtowny spadek notowań surowców i ograniczenie presji płacowej. Fed będzie miał więc łatwiejszą drogę do utrzymania inflacji w bezpiecznych granicach.
Większym zmartwieniem może być zaś dlań słaby wzrost gospodarczy. Jest on pochodną ciągłego ograniczania wydatków przez konsumentów, przytłoczonych problemami kredytowymi i spadkami cen domów.