Zarządzanie funduszem hedgingowym było w ostatnich latach spełnieniem marzeń na Wall Street. Dawało szansę zarobienia milionów, a nawet miliardów dolarów. Kapitału przybywało - aktywa takich podmiotów wzrosły w ciągu dekady pięciokrotnie - bo miliardy dolarów wkładały w nie m.in. fundusze emerytalne czy fundusze uczelniane, licząc na ponadprzeciętny zarobek. Tak było do czasu. Obecnie nawet dla najlepszych w tym fachu nastał trudny okres. Kilka dużych funduszy hedgingowych zwinęło żagle w minionych tygodniach, w tym część bardzo spektakularnie. Chociaż niektóre wciąż radzą sobie nieźle, to jednak średnio podmioty te przyniosły w tym roku ponad 4 proc. straty - wynika z danych Hedge Fund Research. A przecież mają one zarabiać niezależnie od giełdowej koniunktury. Wygląda na to, że dla branży będzie to najgorszy rok w historii, co może mieć swoje konsekwencje. Słabe wyniki podmiotów mogą skłonić część inwestorów do wycofania pieniędzy lub też żądania od menedżerów obniżki opłat za zarządzanie, standardowo pobierających 2 proc. rocznie od wartości aktywów i 20 proc. od zysków. Kłopoty funduszy hedgingowych mogą też przyciągnąć uwagę rządu, głównie ze względu na powierzone im pieniądze na emerytury.