Równolegle trwa nagonka na winnych załamania na rynkach finansowych. Prezydent Francji nawołuje do karania winnych, choć nie precyzuje, kogo ma na myśli. W sumie słusznie, bo ten apel miał miejsce w trakcie rozmowy z szefem banku rezerwy federalnej w Nowym Jorku i gdyby pojawiło się więcej konkretów, to mogłoby się Amerykaninowi zrobić głupio.
Poszukiwania winnych trwają. SEC walczy z krótką sprzedażą. Banowanie niedźwiedzi w czasie kryzysów lub ogłaszanie ich winnymi wszelkiego zła na rynku ma długą tradycję. Wprawdzie badania naukowe temu przeczą, ale tym gorzej dla badaczy. Przecież jasnym jest dla wszystkich, że winni są ci, którzy sprzedają. Bo gdyby nie było sprzedających, to ceny by tak mocno nie spadły. Prawda, że proste?
A skoro już znamy winnych, to teraz można się przyłączyć do krucjaty przeciw nim. Mamy tu swój rodzimy polski akcent. Okazuje się, że szef jednego z największych banków w Polsce także uważa, że za "demontaż" rynków finansowych w USA odpowiada krótka sprzedaż.
Historia lubi się powtarzać. W latach 30. także grających na spadek cen uznawano za winnych przecen. Jeśli przyjąć, że całym złem jest gra na spadek cen, to jak zatem wytłumaczyć mocną przecenę na amerykańskim rynku w poniedziałek, gdy obowiązywał zakaz krótkiej sprzedaży?
I jeszcze jedno pytanie. Kto będzie kupował, gdy rynek runie na poważnie? Wcześniej można było liczyć na zamykających krótkie pozycje. No, ale skoro ich nie będzie, to kto będzie stał po stronie popytu? Wiadomo. Dalekowschodnie fundusze państwowe. Czy SEC nie sabotuje własnego rynku?