Wydarzeniem wczorajszej sesji... No właśnie, w trakcie wczorajszej sesji nie było żadnych wydarzeń. Rozpoczęliśmy notowania 4 pkt nad poziomem zamknięcia notowań z wtorku. Sesja zakończyła się 9 pkt pod poziomem otwarcia. Rozpiętość wahań wyniosła 28 pkt. Jedynie do obrotu na rynku kasowym nie można się swobodnie przyczepić, gdyż wyniósł on niemal 1 mld zł, choć i tu można mieć pewne zastrzeżenia, skoro niemal trzy czwarte całości skupiło na sobie jedynie pięć największych spółek. Ciekawostką może być to, że poza Orlenem cztery pozostałe największe spółki naszego rynku (KGHM, Pekao, PKO i TP) zachowywały się słabiej od indeksu.

Może być to wskazówką do stwierdzenia, że nie mamy raczej do czynienia z wyścigiem zakupów papierów na naszym rynku, a już na pewno nie z wyścigiem inwestorów zagranicznych.

Posiadacze długich pozycji mogą być zadowoleni, że rynek trzyma się nad luką z ostatniego piątku. Problem w tym, że to trzymanie trwa już dwa dni i niewiele z niego wynika. Jeśli przyjąć, że dwie sesje poprzedniego tygodnia były początkiem większego wzrostu cen, a przecież tylko takie założenie skłaniałoby do otwarcia długich pozycji, to gdzie jest kontynuacja tego szybkiego wzrostu? Popyt w ciągu tych dwóch dni miał bezapelacyjnie przewagę. Teraz ta przewaga gdzieś się rozmywa. Popyt, który jeszcze trzy dni temu spokojnie radził sobie z większą podażą (patrz obrót), teraz gdzieś się czai, albo po prostu został zaspokojony i nie ma kto tego interesu ciągnąć.

Poza tym, co miałoby teraz być czynnikiem, który skłaniałby do wzrostu cen? W USA dwóch najważniejszych ludzi finansów roztacza przed kongresmenami apokaliptyczne wizje załamania rynku finansowego i w konsekwencji zarżnięcia całej gospodarki, jeśli ci kongresmeni nie zamienią się w maszynki do głosowania i błyskawicznie bez wdawania się w zbędne szczegóły nie przepchną przez parlament propozycji dającej jednemu z tej dwójki niewyobrażalną władzę nad rynkiem finansowym. W tym samym czasie swoją grę prowadzą spółki związane z kredytami samochodowymi, by i te podciągnąć pod cudowny plan ozdrowienia sytuacji. Zegarek tyka i tylko czekać, aż pojawi się nowa instytucja skamląca o pożyczkę u bram Fedu. To są warunki do zakupów? Może dla Buffeta. O spowolnieniu w Polsce nawet nie wspominam, bo akurat to jest oczekiwane.