Złoto z rana wczoraj drożało, ale po południu ceny znów były na minusie, tak jak po dwóch poprzednich sesjach. Uncja na rynku terminowym Comex w Nowym Jorku kosztowała 873 USD, o 2,5 proc. mniej niż w środę i o 2,7 proc. mniej niż tydzień wcześniej.

Rynek złota nie różni się od pozostałych i także reaguje na spekulacje dotyczące przyjęcia bądź odrzucenia przez amerykański Kongres planu ratowania tamtejszego sektora finansowego. O ile jednak np. w przypadku akcji wzrost nadziei na przyjęcie planu powoduje zwyżkę cen, o tyle w przypadku złota prowadzi do spadków. Gracze działają zgodnie z zasadą, że utrzymywanie się kryzysu będzie sprzyjało popytowi na najbezpieczniejsze aktywa, takie jak obligacje skarbowe czy właśnie złoto, ale gdy kryzys będzie bliski końca, to popyt na takie aktywa spadnie. Wczoraj akurat, dzięki staraniom prezydenta Busha i włączeniu się do akcji prezydenckich kandydatów McCaina i Obamy, szanse na przyjęcie planu ratunkowego przez Kongres trochę wzrosły. Właśnie dlatego ceny złota szły w dół.

Analogiczne zmiany widać też na rynku dolara, z którym ceny złota od dawna są ściśle związane.

Kruszec wciąż był jednak aż o 11 proc. droższy niż 15 września, kiedy to bank inwestycyjny Lehman Brothers złożył wniosek o upadłość. To wtedy stało się jasne, w jak wielkich tarapatach jest amerykański system finansowy i jak trudno będzie go z nich wydobyć.

Na popołudniowym fixingu w Londynie, który jest częstym odniesieniem dla cen złota oferowanych przez jego producentów, za kruszec płacono po 888,5 USD za uncję. W środę było to 896 USD.