Spowolnienie gospodarcze oraz konieczność uzdrawiania systemu finansowego wpłynęły na wzrost brytyjskiego deficytu do 36,7 miliarda funtów w pierwszej połowie roku budżetowego. Takiej dziury w kasie państwa Brytyjczycy jeszcze nie mieli w powojennej historii.
Deficyt za okres kwiecień-wrzesień już przewyższył niedobór z całego poprzedniego roku budżetowego, który kończy się zawsze w marcu. Wynosił on 35,8 mld funtów.
Problemem budżetu w ostatnich sześciu miesiącach był głównie wzrost wydatków o 6,1 proc., który przewyższył wzrost wpływów aż trzykrotnie.
Taka sytuacja nie może jednak trwać w nieskończoność - w końcu trzeba ograniczyć wydatki lub zwiększyć obciążenia podatkowe. Wątpliwe jednak, żeby rząd dokonał tego już w przyszłym roku, który na Wyspach może stać pod znakiem recesji, pierwszej od początku lat 90. Kanclerz skarbu Alistair Darling obiecał, że rząd będzie finansować projekty infrastrukturalne, takie jak budowa dróg czy mostów, tworząc w ten sposób etaty i pomagając obywatelom przetrwać trudne czasy.
W całym bieżącym roku brytyjski deficyt może sięgnąć 64 mld funtów, czyli 4,4 proc. produktu krajowego.