We wtorek od Tokio po Nowy Jork kluczem do wyjaśnienia sytuacji na giełdach akcji było słowo "wyceny". Właśnie ich zachęcający poziom - za oceanem najniższy od ponad dwudziestu lat - miał skłaniać inwestorów do kupna akcji. W przypadku aluminiowego giganta Alcoa wskaźnik cena/zysk, po poniedziałkowej sesji na NYSE, wynosił 4,86. W Nowym Jorku indeksy zwyżkowały, chociaż po publikacji bardzo niekorzystnego raportu instytutu Conference Board straciły czźść zysków. Okazało siź, że nastroje konsumentów pogorszyły siź bardziej niż prognozowano, zaś odzwierciedlający je wskaęnik osiągnął najniższy poziom w historii. Inwestorzy zastanawiali się, jaką decyzję podejmie amerykański bank centralny, który dzisiaj ma ogłosić komunikat po dwudniowym posiedzeniu. Z notowań kontraktów terminowych wynikało, że prawdopodobieństwo cięcia stopy procentowej do 0,75 proc. rynek szacował na 46 proc. Taką ewentualność obstawił tylko jeden z 64 ekonomistów ankietowanych przez Bloomberga. Reszta oczekuje obniżki kosztu kredytu o 50 punktów bazowych. Ci, którzy liczyli na cięcie stóp, kupowali akcje banków, ale nie tylko. Rynek zakończył dzień gwałtownymi zwyżkami. Na przykład S&P 500 zyskał 10,8 proc. Przemawiał też za takimi decyzjami spadek stóp na londyńskim rynku międzybankowym, traktowany jako sygnał poprawy sytuacji na rynkach kredytowych. Istotny był też wzrost ceny ropy naftowej, dzięki czemu zwyżkowały kursy akcji firm paliwowych. Exxon, lider branży, w pierwszych godzinach notowań zyskiwał ponad 5 proc. Inwestorzy pozbywali się natomiast akcji Whirlpoola, największego na świecie producenta sprzętu AGD. Firma ta obniżyła prognozę wyników i zapowiedziała redukcję zatrudnienia o 5 tys. etatów.
W Europie gwiazdą znowu był Volkswagen, którego kapitalizacja rosła nawet o 93 proc. i pod tym względem kolos z Wolfsburga czasowo stał się światowym liderem branży motoryzacyjnej.