Negocjacje były dość zaawansowane, jednak strony nie dogadały się co do ceny.
– Nie sądzę, by 100 mln euro nas usatysfakcjonowało – mówił niedawno „Parkietowi” Sebastian Król, partner w Enterprise Investors. W branży wówczas mówiono, że to bardzo wygórowana stawka. Jak wynikało z naszych informacji, PZU było skłonne zapłacić blisko 100 mln dolarów.
Kością niezgody okazał się też agent transferowy, Proservice AT, spółka obsługująca rejestry funduszy. Obok spółki zarządzającej aktywami dopełnia grupę Skarbca, której trzon stanowi towarzystwo funduszy inwestycyjnych. Największy ubezpieczyciel na rynku nie chciał jej kupować, bo ma już agenta w swojej grupie, a to raczej biznes niewielkiej skali (Proservice, który jest jednym z liderów rynku, zarobił w 2009 roku około 3 mln zł). A Enterprise Investors chciał pozbyć się całej grupy za jednym zamachem. Przedstawiciele EI i PZU sprawy nie komentują.
Co będzie ze Skarbcem? – W grze zostały dwa podmioty: fundusz private equity oraz spółka finansowa, która nie ma na polskim rynku biznesu funduszowego – mówi nam osoba znająca kulisy przygotowywanej transakcji. – Oba są skłonne zapłacić więcej niż PZU. W przeciwieństwie do niego płacą też za wejście na rynek – dodaje.
100 mln euro, czyli ok. 400 mln zł, odpowiada ok. 9 proc. wartości aktywów funduszy Skarbca (4,7 mld zł na koniec lutego). – Nie wszystkie aktywa funduszy Skarbca są „pracujące” – zaznacza szef jednego z TFI. W typowych funduszach otwartych, w których pobierana jest opłata za zarządzanie zależna od wartości aktywów (to główny przychód towarzystw), zgromadzonych jest ok. 2 mld złotych. Reszta to fundusze zamknięte tworzone na zamówienie indywidualnych klientów. W tych produktach opłaty są stałe i relatywnie niskie.