Ostatnie lata „wielkiej normalizacji”

Załamanie po pęknięciu bańki internetowej trwało krótko. Później był okres wysokiego wzrostu i niskiej inflacji. Narastała jednak nierównowaga

Aktualizacja: 26.02.2017 18:08 Publikacja: 04.08.2011 02:47

Po 11 września 2001?r. uświadomiłem sobie, o ile w ogóle potrzebowałem na to dowodu, że żyjemy w nowym świecie – świecie globalnej, kapitalistycznej gospodarki, znacznie bardziej elastycznej, odpornej, otwartej, samoregulującej się i podlegającej szybszym zmianom niż jeszcze 25 lat wcześniej – pisał we wstępie do autobiograficznej pracy „Era zawirowań" Alan Greenspan. W wydanej w 2007 r. książce wniosek, że światowa gospodarka jest stabilna jak nigdy wcześniej, powtarza się wielokrotnie.

Powody do zadowolenia

Ale były prezes Rezerwy Federalnej nie był jedynym, który optymistycznie oceniał jej kondycję. – To już czwarty z rzędu rok bardzo silnego wzrostu gospodarczego na świecie, i to wzrostu, który utrzymał się pomimo przeciwności, takich jak drożejące surowce – powiedział jesienią 2006 r. Raghuram Rajan, ówczesny główny ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Kilka miesięcy wcześniej tłumaczył, że „istotnym źródłem dobrej koniunktury były wzbierające przepływy dóbr, usług i kapitału pomiędzy krajami, czyli globalizacja".

Choć Rajan dostrzegał też zagrożenia, powodów do zadowolenia politykom, bankowcom centralnym i ekspertom międzynarodowych organizacji faktycznie wówczas nie brakowało. Pierwsza połowa minionej dekady to ukoronowanie tzw. wielkiej normalizacji, czyli okresu relatywnie niskiej zmienności głównych wskaźników ekonomicznych, takich jak tempo wzrostu produktu krajowego brutto czy inflacja. O ile w latach 80. i 90. globalna gospodarka rozwijała się według danych MFW w średnim rocznym tempie niewiele przekraczającym 3 proc., między 2001 a 2007 r. było to już około 4,1 proc. Jeśli nie brać pod uwagę pierwszych lat tego okresu, gdy świat wciąż odczuwał skutki pęknięcia bańki na rynku spółek internetowych, roczne tempo wzrostu sięgało niemal 5?proc.

Koło zamachowe

Kołem zamachowym były kraje rozwijające się, które wyszły wzmocnione z serii kryzysów z lat 90. W latach 2001–2007 ich PKB powiększał się w imponującym tempie 6,6 proc., w porównaniu z około 3,5 proc. w poprzednich dwóch dekadach. Spektakularnego przyspieszenia, średnio do 4,9 proc. rocznie, doświadczyły w tym czasie także państwa Europy Środkowo-Wschodniej.

Natomiast gospodarki dojrzałe rozwijały się w niezmienionym wobec poprzedniej dekady tempie, wskutek czego ich rola w światowym systemie gospodarczym zaczęła systematycznie maleć. Jeszcze w latach 90. łączny udział Ameryki Północnej, Europy Zachodniej i Japonii w globalnym PKB sięgał 57 proc. Dziś jest to 47 proc. W tym czasie awansowały w szczególności wschodzące kraje Azji.

Charakterystyczny dla modelu rozwoju tych państw był nacisk na eksport. Tę strategię zapożyczyły one od gospodarek, które szybko wzbogaciły się po II wojnie światowej: Japonii i Niemiec.

Przepływ siły roboczej z sektora rolnego młodych gospodarek do poddanego międzynarodowej konkurencji sektora przemysłowego, co w skali globalnej trzymało w ryzach płace, wraz z zalewem światowych rynków tanimi produktami z Azji, przyczyniły się do spadku inflacji.

W pierwszych siedmiu latach tej dekady dynamika cen konsumpcyjnych na świecie wynosiła zaledwie 3,8 proc., w porównaniu z 18,2 proc. w poprzedniej dekadzie. Wśród źródeł tego zjawiska ekonomiści, między innymi John B. Taylor z Uniwersytetu Stanforda, wymieniają też poprawę jakości polityki pieniężnej.

Niskie stopy, wysokie deficyty

Skutkiem hamowania dynamiki cen konsumpcyjnych były jednak niskie stopy procentowe, szczególnie na Zachodzie, co sprzyjało zadłużaniu się sektora prywatnego. Było to szczególnie widoczne w USA, gdzie zobowiązania gospodarstw domowych i firm w latach 2001–2007 wzrosły o 75 proc., do 24,2 bln dolarów. W tym czasie amerykański PKB powiększył się o niespełna 20 proc., do 13,4 bln dolarów w skali roku.

Podobny proces zachodził w wielu państwach Europy, m.in. w Wielkiej Brytanii i na Półwyspie Iberyjskim. Po obu stronach Atlantyku skutkiem dużej dostępności kredytu był boom na rynkach nieruchomości oraz pogłębienie się deficytów w handlu zagranicznym. Wzrost zadłużenia w dużej mierze finansował bowiem konsumpcję dóbr z importu.

Wraz z pogłębianiem się deficytów w bilansie handlowym wielu państw Zachodu rosły także ich deficyty na rachunku obrotów bieżących. W USA, największej gospodarce świata, niedobór ten w 2006 r. sięgnął rekordowych 6 proc. produktu krajowego brutto, podczas gdy w latach 90. wynosił średnio 1,5?proc.

W Portugalii i Hiszpanii ujemne saldo wynosiło w pewnym momencie 10 proc. PKB, a w Grecji nawet 14 proc. PKB.

Wśród państw, które doświadczyły skoku deficytów na rachunku obrotów bieżących, znalazły się Polska oraz jej środkowoeuropejscy sąsiedzi, choć w tym przypadku główną przyczyną był wzrost zagranicznego zadłużenia sektora prywatnego.

Ubezpieczali się sami

Lustrzanym odbiciem tych procesów były nadwyżki na rachunkach obrotów bieżących?azjatyckich eksporterów. W Chinach, dziś drugiej pod względem wielkości gospodarce świata, w 2007 r. dodatnie saldo wynosiło 10,7 proc. PKB w porównaniu z 1,7 proc. na początku minionej dekady. Efektem tej nadwyżki były puchnące rezerwy walutowe, do których akumulacji przyczyniła się m.in. polityka sztywnego kursu walutowego, jaką prowadził Pekin. W październiku 2006 r. ich wartość przekroczyła 1 bln dolarów, podczas gdy w 2001 r. wynosiła około 200 mln dolarów.

Rezerwy walutowe akumulowały też w szybkim tempie inne potęgi eksportowe. Globalna wartość takich oszczędności tuż przed kryzysem zbliżała się do 7 bln USD, co stanowiło czterokrotny wzrost w ciągu kilku zaledwie lat. Środki te, wraz z rosnącymi oszczędnościami sektora prywatnego tych państw, w dużej mierze trafiały na rozwinięte zachodnie rynki kapitałowe, obniżając tam koszt kredytu.

Dziś wielu ekonomistów, z następcą Greenspana Benem Bernankem na czele, uważa to jednak za kluczowe makroekonomiczne źródło kryzysu z ostatnich lat.

[email protected]

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy