Koniunktura w USA nadal słabnie
Wydatki konsumpcyjne w USA, jeden z najważniejszych mierników koniunktury w tamtejszej gospodarce, wzrosły w sierpniu o 0,2 procent – podał w piątek Departament Handlu. Odczyt ten okazał się zgodny z oczekiwaniami ekonomistów, ale znacznie niższy niż miesiąc wcześniej. Wówczas amerykańscy konsumenci zwiększyli wydatki o 0,7 proc. W?sierpniu o 0,2 proc. wzrosły jednak także ceny dóbr konsumpcyjnych. Tak więc w ujęciu realnym wydatki się nie zmieniły, podczas gdy w lipcu wzrosły o 0,4 proc. Za główny powód wstrzemięźliwości konsumentów w USA ekonomiści zgodnie uważają dekoniunkturę na rynku pracy. Wraz z inflacją sprawiła ona, że realne dochody do dyspozycji Amerykanów zmniejszyły się o 0,3 proc. – najbardziej od niemal dwóch lat. Jak jednak sugeruje wrześniowy – ostateczny – odczyt wskaźnika zaufania konsumentów do gospodarki, obliczany przez agencję Reutera i Uniwersytet w Michigan, we wrześniu dynamika wydatków może być większa. Wskaźnik ten wzrósł bowiem we wrześniu do 59,4 pkt, z 55,7 pkt miesiąc wcześniej. Ekonomiści spodziewali się, że będzie to 57,8 pkt (tyle wynosił wstępny odczyt indeksu). – Do odbicia tego wskaźnika mógł się przyczynić plan rozruszania rynku pracy, który na początku września ogłosił prezydent USA Barack Obama – powiedział Richard Curtin, ekonomista z Uniwersytetu w Michigan. – Nastroje konsumentów wciąż są na recesyjnym poziomie – zauważyła jednak Yelena Shulyatyeva, ekonomistka z banku BNP Paribas. O tym, że USA są na krawędzi recesji, przekonywał w piątek Lakshman Achuthan z instytutu ECRI, który publikuje znane wskaźniki wyprzedzające koniunktury. – Kondycja gospodarki będzie się pogarszała jeszcze przez kilka kwartałów. Jeśli ktoś uważa, że dziś mamy do czynienia z dekoniunkturą, to nie widział jeszcze wszystkiego – powiedział ekonomista. GS,bloomberg,reuters
Na krótkiej sprzedaży dało się zarobić
Wrześniowe spadki na warszawskiej giełdzie były okazją do zarobku dla graczy, którzy zdecydowali się skorzystać z krótkiej sprzedaży. Inwestorzy grający na spadki choć w części mogli powtórzyć historię legendarnego inwestora Jessego Livermore'a, który jeszcze na przełomie lat 20. i 30. ubiegłego wieku dorobił się fortuny w trakcie krachu na Wall Street. Obroty wygenerowane w ostatnim miesiącu na krótkiej sprzedaży pokazują, że chętnych do powtórzenia sukcesu Livermore'a było jednak niewielu. Wartość obrotów w transakcjach krótkiej sprzedaży wyniosła we wrześniu niewiele ponad 156 mln zł. Udział transakcji, w których inwestorzy sprzedają pożyczone papiery, w ogólnej wartości obrotu akcjami sięgnął niecałe 0,8 proc. W porównaniu z sierpniem popularność tego typu transakcji jednak wzrosła, ten udział wynosił 0,42 proc.
Zainteresowaniem cieszyły się głównie papiery największych giełdowych spółek. Liderem pod tym względem okazały się akcje KGHM. Wartość obrotów wygenerowanych na krótkiej sprzedaży tymi walorami przekroczyła 66 mln zł. Ci, którzy zdecydowali się grać „na krótko" akcjami miedziowego koncernu, mogli też liczyć na zarobek. Papiery KGHM straciły bowiem w ciągu miesiąca ponad 25 proc. Udział krótkiej sprzedaży w stosunku do ogólnej wartości obrotów akcjami KGHM przekroczył 1,5 proc. W porównaniu z innymi firmami był najwyższy. Zarobić można było także na spadkach cen akcji innych spółek. 35 proc. straciły papiery Boryszewa. Z możliwości zarobku na spadku skorzystało jednak niewielu. Obroty w transakcjach krótkiej sprzedaży tymi papierami wyniosły niecałe 1,3 mln zł. Jedynie w przypadku papierów czterech spółek, na których inwestorzy grali na krótko, doszło do wzrostu kursu.
Maklerzy podkreślają, że wykorzystywaniu tej formy inwestycji nie sprzyjają przepisy prawne. – Z uwagi na ogromne ograniczenia regulacyjne na rynku krótkiej sprzedaży, w dalszym ciągu głównym instrumentem wykorzystania zniżki na akcjach dla inwestorów indywidualnych będą kontrakty terminowe – mówi Jerzy Nikorowski z BNP Paribas Bank. – W przypadku instytucji finansowych, pomijając ograniczenia statutowe, niewiele jest na tyle płynnych spółek, by móc skutecznie zrealizować strategię z wykorzystaniem krótkiej pozycji. PRT
Michał Hulbój zarządzający, skarbiec TFI
Piątek co prawda to ostatni dzień trzyletniego okresu rankingowego OFE, jednak nie sądzę, aby window dressing miał wpływ na ostatnie kilka dni wzrostowych na GPW. Był to raczej efekt chwilowej poprawy nastrojów na rynkach światowych, w dużej mierze wywołanej pozytywnymi wynikami głosowań nad dofinansowaniem Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej. Nie spodziewam się, aby ta pozytywna sytuacja miała się utrzymać. Środki EFSF wynoszą 780 mld euro, co stanowi 8,5 proc. PKB państw europejskich. Wskazuje to na skalę problemu zadłużeniowego Europy, który nie będzie łatwy do rozwiązania. JAM
Ryszard Rusak dyrektor inwestycyjny, union Investment TFI
Na pewno za ożywienie ostatnich dni w pewnym stopniu odpowiadał window dressing. Ponadto rynek był dość mocno wyprzedany, więc z samej fizyki rynków wynikało, że można się było spodziewać odbicia. Od paru dni bardziej optymistyczni analitycy spodziewają się korekty wzrostowej, i to nawet kilkutygodniowej. Osobiście dostrzegam zbyt wiele czynników przemawiających przeciwko takiemu scenariuszowi. Spowolnienie staje się faktem, w przeciwieństwie do ostatniej bessy nie ma tak naprawdę narzędzi, żeby z nim walczyć. W najlepszym wypadku czeka nas kilkutygodniowy trend boczny. JAM