Cała sprawa zaniepokoiła także niemieckiego dewelopera Bautec, który interesował się nieruchomościami Targańskiego. Zdaniem doradców Bautecu, dzięki zastosowanym zapisom Progres obszedł przepisy o odsetkach maksymalnych. Obecnie nie mogą przekraczać 24 proc. w skali roku, tymczasem jeśli transakcje Progresu liczyć jako faktyczną pożyczkę, odsetki sięgają 32,5?proc. rocznie. – Uważamy, że cała sytuacja nosi znamiona umowy pozornej, która ukrywa rzeczywistą intencję stron – mówi Paweł Krzymowski, szef kancelarii doradztwa finansowego i zarządzania JLB Nova. Bautec ostatecznie wycofał się z rozmów z Targańskim.
Jankowski uważa, że zakres usług świadczonych przez Progres znacznie odbiega od pożyczek.– Sprowadzanie całego biznesu do poziomu oprocentowania w sytuacji, kiedy zapewniamy finansowanie pomostowe, szukamy partnerów do projektów, restrukturyzujemy spółki czy pomagamy w pozyskaniu kredytu bankowego, jest nieporozumieniem – twierdzi.
Dlaczego nie oddał większości udziałów w spółkach, choć Targańscy przelali pieniądze? – Zdecydowaliśmy się podpisać umowę z Targańskim zakładającą rozwój projektu przy Okęciu. Nie wywiązał się on jednak z jej warunków, udostępnione pieniądze nie poszły na zakładany cel, mimo że dobraliśmy do tego projektu deweloperów oraz operatorów biurowych i hotelarskich skłonnych do wejścia w inwestycję. Od wielu miesięcy nie mogliśmy się z nim skontaktować. Podejmujemy wiele czynności zmierzających do polubownego zakończenia transakcji. Zapewniam, że będę walczył o swoje dobre imię. Wiarygodność w tej branży jest najważniejsza – deklaruje Jankowski. Pytany, jakie to były warunki, zasłania się klauzulą poufności.
Szef Progresu podkreśla, że korzystającym z jego usług bardzo zależy na pozyskaniu finansowania, a z drugiej strony duże jest ryzyko związane z ewentualnym ujawnieniem się rozmaitych zobowiązań przejmowanych spółek. Dlatego Progres wymaga, aby wartość zabezpieczenia była sporo wyższa niż kwota finansowania. Odmawia jednak ujawnienia szczegółów dotyczących współpracy z Targańskimi. Tym razem także wskazuje na klauzulę poufności. – Lech Targański i jego syn podjęli kroki, aby uchylić się od swoich zobowiązań wobec Progres Investment i uniemożliwić nam skorzystanie z przewidzianych umowami na taki przypadek zabezpieczeń – podsumowuje.
Targańscy, którzy, jak twierdzą, także bezskutecznie od kilku miesięcy zabiegają o spotkanie z Jankowskim, obawiają się, że w całej sprawie nie chodzi tylko o odsetki, ale też o, jak to określają, „zagarnianie" aktywów przewłaszczonych na zabezpieczenie. Okazuje się bowiem, że już w maju Progres poprzez spółkę powiązaną zawarł umowy przedwstępne sprzedaży działek należących do marca do Lecha Targańskiego za łączną kwotę 40 mln zł. Chętny do zakupu jest giełdowy deweloper Alterco. Jankowski poproszony o komentarz do tej umowy nie odpowiedział. Z kolei Zbigniew Zuzelski, prezes Alterco, podkreśla, że transakcja nie jest ostateczna.
– Mieliśmy świadomość, że działki stanowią zabezpieczenie zobowiązań właściciela wobec Progresu. Umowa ma charakter warunkowy, zawarcie umowy ostatecznej może nastąpić dopiero po ewentualnym wykreśleniu z działu III księgi wieczystej roszczeń zwrotnych byłego właściciela – wyjaśnia. Giełdowa spółka współpracuje z Progresem od czasu, kiedy notowana na NewConnect firma pomogła mu sfinansować jeden z projektów. Jako zabezpieczenie Progres objął 6,7 proc. akcji holdingu. Według Zuzelskiego obie firmy skojarzył Trigon Dom Maklerski – doradzający Progresowi przy debiucie na „małej giełdzie", teraz zatrudniony do przygotowania prospektu emisyjnego. – Współpraca z Progresem odbywa się na warunkach korzystnych dla obu stron. W dyspozycji Progresu znajdują się ciekawe nieruchomości, z których Alterco jest w stanie wydobyć dodatkowy potencjał i następnie sprzedać z zyskiem – tłumaczy Zuzelski.